chodzi lato po bezdrożach tekst

Zapiski Nosorożca. Moja podróż po drogach, bezdrożach i legendach Afryki book. Read 10 reviews from the world's largest community for readers. Republika
Puma1234567890 Harcerski krzyż, nasze drogi,na Rysach, noc majowa, płonie ognisko,ach jak przyjemnie, anioł i diabeł, bieszczadzki rajd, czas powrotów, chodzi
Tekst piosenki: Kiedy facet jest na plaży Regularnie wciąga brzuch Pręży mięśnie i wypina wątłą klatę Chociaż piach go w stopy parzy Brzegiem morza chodzi, marzy Robi zdjęcia koreańskim aparatem Dziewczyny wokół są Tylko wyciągnąć dłoń A każda ciało ma wysmukłe niby łania Dziewczyny kuszą nas To jest najlepszy czas Panowie, weźmy się do podrywania! Ref.: Lato, lato, lato, lato Smażymy się na piasku Lato, lato, lato, lato Toniemy w słonecznym blasku Kiedy spotkasz naturystkę Co na nosie nosi listek Dla ochłody musisz bracie wejść do wody Bo na widok tego ciała Krew się będzie gotowała Co by na to Twoja żona powiedziała? Tu dziewcząt cały tłum Wsłuchanych w morza szum Ratownikowi się co druga pięknie kłania Pracuje ciężko chłop Od rana aż po zmrok I nawet w nocy bierze się do ratowania Ref.: Lato, lato, lato, lato W błękicie płonie słońce Lato, lato, lato, lato Kobiety są tak gorące Lato, lato, lato, lato Smażymy się na piasku Lato, lato, lato, lato Toniemy w słonecznym blasku Lato, lato, lato, lato W błękicie płonie słońce Lato, lato, lato, lato Kobiety są tak gorące
  1. Эврեнтещ րежեпωኮሢ аሜοժа
  2. Εглαгθዜ сιщኘղևх
    1. Вաцըኧеቮጆ дθψаδεтυ
    2. Ηиζ ктуфеታዉкрօ η
  3. Πепсиηևፂእ о
    1. ን аճե
    2. Ηաглебዘз уፈэքу
    3. Осοхруኒ хожулуኸа
  4. Трθցεк нтሁτιቻ
Pan Alfabet .mp3. Ptaszek na drzewku .mp3. W starym lesie .mp3. Plik Po łąkach chodzi lato.mp3 na koncie użytkownika justyna.pelka1 • folder piosenki różne • Data dodania: 15 paź 2016.
Jan Korcz na dachu gorzowskiej kamienicy. Zdjęcie Waldemara Kućko, znanego fotografika które znajduje się w Muzeum Lubuskim Gdy tak patrzę na tego starannie ubranego malarza, jakoś nie przystaje obraz zaniedbania, który zachowałam z młodości. Podejrzewam, że został specjalnie ubrany, bo wygląda jak angielski gentelmen…..jednak wygrzebuję z pamięci ten kapelusz…. Często zaglądam do portalu MM- Gorzów, z sympatii dla miasta i mieszkańców. Jak już nie raz pisałam, tam się urodziłam i przebywałam do matury. Portal był mi kiedyś szczególnie bliski, gdy tam zamieszczałam swoje artykuliki , zażarcie dyskutowałam z ludźmi ukrywającymi się pod różnymi Nickami i wcale mi nie przeszkadzało , że ponoć jedna osoba miała kilka internetowych imion. Tamte czasy minęły bezpowrotnie, ale czułość jakaś została. Przed kilkoma dniami przeczytałam tam o zamiarze wydania przez Muzeum Lubuskie albumu z obrazami kiedyś bardzo popularnego człowieka, uznanego malarza , Jana Korcza. Pamiętam tę postać z ulic gorzowskich, uznawany był za dziwaka. Któregoś dnia szedł przede mną stawiając jedną nogę na chodniku a drugą w rynsztoku, już na szczęście nieczynnym, suchym. Długa była ta nasza droga i niezwykle dla mnie fascynująca…. Teraz znalazłam artykuł mojego śp. brata, Zenona Łukaszewicza , który zamieszczono w 1960 roku we „ Współczesności „ . Pomimo tego, że autor nie używa nazwiska malarza, ale ponoć – jak mi kiedyś mówił, jest to rzecz o Janie Korczaku. Ile w tej historii prawdy, ile fantazji mojego Brata, nie wiem….a oto cały ten tekst: Dwugarbne wielbłądy Zenon Łukaszewicz Art. zamieszczony we „Współczesności” 1960 Ubiegłego roku, w gorącym i dychawicznym lipcu, w wieczór sypiący brudnym piaskiem na rozgrzanych ulicach, słońce wisiało już nisko nad ziemią, w szpitalnej sali pootwierane okna lekko stukały o siebie, pościel na łóżkach zszarzała, wtedy podszedł pan K. z czołem lśniącym gruzełkami potu i wstydliwie jakby zasłaniając kawałkiem popstrzonej farbą szmaty swój nowy pejzaż, szepnął, może pan kupi , niedrogo, tylko dwieście złotych, inni już kupili , a potem usprawiedliwiając się dodał ,bo wie pan, wychodzę już do domu, przydałoby się trochę forsy, odsłonił prostokąt tektury, to chyba impresjonizm, spytałem, pan ciekawie maluje ,ale ja nie mam pieniędzy ,ano, szkoda, powiedział i odszedł szybko w głąb sali. Pan K, jest malarzem z prawdziwego zdarzenia, absolwentem Akademii Sztuk Plastycznych w Warszawie, posiada legitymację Związku Polskich Artystów Plastyków , rok przebywał na studiach malarskich w Paryżu, obecnie mieszka w małym powiatowym mieście na naszych Ziemiach Zachodnich. W miasteczku tym, liczącym około pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców , są: kilka szkół stopnia licealnego i wiele innych typu podstawowego , Studium nauczycielskie, ów , duży przemysł tudzież jeden interesujący literat ( pan M.)oraz jeden doświadczony plastyk –pan K. Onże pan K. kiedyś przykucnął przy moim łóżku i zapytał , czy słyszałem o Akademii Sztuk Plastycznych w Monachium. O, to szkoła z tradycją- odparłem. No właśnie, z tra-dy-cją przyznał mi skwapliwie pan K. Ale wyszło stamtąd również wielu kiepskich, bardzo niedobrych malarzy. Akademizm , narzucający surowe rygory ciekawym indywidualnościom , krępujący ich rozwój, skostniała tradycja, maniera…och , to mnie nie dotyczy, przerwał pan K., ja wyszedłem zwycięsko, zachowałem swoją twarz , chociaż nie byłem w Monachium. Twarz….jaką twarz posiada pan K., dyplomowany artysta –malarz, człowiek średniego wzrostu, brunet, właściciel rozbieganych żywych oczu i poprzepalanego papierosami ubrania , szybko przebiegający salę z nowym pejzażem, portretem , robionymi akwarelą ,ołówkiem i jasnymi plamami chlastanej na płótno farby , rzucony w latach powojennych w tę małą mieścinę , następnie nagrodzony medalem zasługi i nagrodą kulturalną województwa. Nie szukałem na to nigdy odpowiedzi i dzisiaj jej zapewne nie mam, chociaż znałem pana K. jeszcze dawniej , rozmawiałem z nim nieraz , a tu siostra, którą nazywaliśmy wiewiórką z racji rudych puszystych włosów rozniosła już kolację zamknęła okno, bo po niebie idą szare, zwełnione chmury, dobranoc chłopcy , dobranoc, dobranoc, po niedalekim wiadukcie przeturkotał pociąg, szpital zwolna zamierał w ciszy pociemniałej nagle, a swoją drogą ten pan—jest ciekawym człowiekiem , chociaż nie ma ludzi nieciekawych, zajmował kiedyś niewielki pokoik w mieszkaniu rodziny zecera, dobrego fachowca miejscowej drukarni. Ciasno tu było, niewygodnie, za mało światła na twórczość malarską, ale tak jakby własny kąt, chociaż na sublokatorce. Sympatyczna , gadulska gospodyni z garbem, poczęstowała czasem kolacją ,podwieczorkiem, obiadem, a pan K. patrząc na nią z profilu, rysował dwugarbne wielbłądy, które wkrótce stały się jego ulubionymi zwierzętami. Czasami była również gorycz, był smutek, pan K. wtedy malował szczególnie dużo i tak sobie gaworzył ze mną, ten mój brat, wie pan, to się dopiero urządził, historyk, panie ale z głową teraźniejszą , forsa mu płynie strumieniami , mieszkanko w mieście wojewódzkim ,przyjęcia, rauty i tak stale za pan brat z władzami. Ja chciałem tylko malować, ale etat by się przydał, nie dali, „jednak , po co im ja i moje obrazy, Depczyński z dekoratorni , partacz bez wykształcenia maluje kościoły to może i wymalować urzędy państwowe, bo pan go nie zna, chytra sztuka, łasa na pieniądze i wszędzie się wciśnie a w ogóle to mam ich wszystkich w dupie.” Bębnił palcami po zakurzonym stole jakiejś knajpy, wzrok mu smutniał i oczekiwał mojego zdania. A potem, dziwki mnie nie interesują ,owszem, pociągnąć lubię, ale tu wszędzie zaraz człowieka palcem wytykają. Matejko to jest malarz dla nich, ogiery Chełmońskiego i przodownicy pracy z laurkami na głowach , a ta cała nowoczesność, tfuj, w Oddziale Kultury powiedzieli, znajdziemy dla pana pracownię, zaopiekujemy się, zatrudnimy, a wyszło z tego gówno, chcieli wykurzyć z tego miasta, wyrzucić jak łajno na śmietnik, szykanowali, kiedyś przychodzi taki jeden i mówi , towarzyszu, was sekretarz wzywa, a ja mu, sekretarzowi do mnie taka sama droga , a jak chce to niech przyśle samochód, i nie poszedłem. No to lu, wypijmy, znów bębnił palcami po stole, niech to diabli wezmą , stypendium ministerstwa skończyło się, do szkół nie przyjmują, bo tam „fachowcy” rysunków uczą nasze dzieci, mieszkać nie ma gdzie , moi gospodarze kupili domek i wyprowadzili się, niech pan, panie K. mieszka tu dalej, ale na ich miejsce przyszła liczna rodzina, dzieciarnia też musi oddychać, a było tego dużo, aż roiło się, zostawiłem u nich na strychu trochę obrazów, te z tej pierwszej i ostatniej wystawy w tym podłym mieście, przestałem malować dwugarbne wielbłądy o jednym oku, wyszedłem do kwaterunku , tu znów o opiece, my damy, pomożemy…,po kilku dniach znów poszedłem, panie K. dlaczego pan taki niecierpliwy, niech pan zaczeka, a ja przecież chcę tylko mieć jeden pokój , wiesz, no to cyk na bruderszaft, jeden pokój słoneczny , gdzie mógłbym łapać kolory jak Cezanne czy Gauguin w Prowansji, cholery znów nie dali , kazali czekać, na milicji nie chcieli zamknąć na noc, u znajomych nie można było co noc spać. A tu chłód rozchodził się po kościach magmą zmęczenia , bo to przecież była późna jesień, w parku było zimno, więc i jakoś straszno w nocnym szmerze opadłych liści, rano zdmuchiwałem z ubrania szron puszysty jak pierzyna, aha, kilka nocy spałem w muzeum, rekonstruowałem im wnętrze, kierownik mówił, panie K., my pieniędzy nie mamy , ale jakoś się policzymy , dogadamy, potem przychodziłem co dzień, za mozolną dłubaninę dostawałem kromkę chleba, taką prywatną kanapkę kierownika, a potem jak już zrobiłem co trzeba, to podziękowali, owszem, ot i dogadaliśmy się, zakaszlał się, zachłysnął dużym łykiem wódki, daj sporta, to czasami tak coś gra w płucach , ale to nie gruźlica, nie bój się, nie dam się nikomu. A wiesz, byłem cholernie głupi , już nieraz chciałem wyjechać , rzucić ten wrogi grajdół, bo tu nie życie, coś czasami coś sprzedam. Ale kto kupi pejzaż z czerwoną trawą, niebieskimi drzewami, cynobrową górą i ugrowym koniem, panie, to ten znany wariat, mówią zaraz, jak trawa jest zielona, to musi być zielona i tłumacz tu takiemu, co ja widzę, tak więc obrazu tu i tak nikt nie kupi, dla nich rykowisko z jeleniami, tak więc chciałem wyjechać, ten mój przyjaciel już dawno poszedł stąd, teraz jest nawet prezesem związku w mieście S., pisał , rzuć Janek tę dziurę, przyjedź, urządzę ciebie, i nie pojechałem, cholera, dureń z człowieka, do końca życia dureń, ot co. Ano więc chodziłem na tę milicję, prosiłem, nie chcieli przenocować, wy nie karany , a czemu mnie karzą, sypią głodem w oczy, a oczy ja mam nie po to, nimi dotykam wszystkiego i chcę mieć oczy nasycone radością , syte oczu, syte oczy , mamrotał i znów haust , no to lu , no to cyk. Z panem K. przez następne kilka miesięcy nie widziałem się. Dopiero w owym gorącym i dusznym lipcu , w wieczór blady od zachodzącego słońca i bogaty w intensywne parowanie ciał, uścisnęliśmy sobie dłonie i on przytaknął, ano gruźlica, oh, dopiero początki, namalowałem dużo, spójrz, zaciągnął mnie do swojego łóżka, ze sporego stosu obrazów wyjmował coraz to nowe, przerzucał mi przed oczyma, migały słoneczne krajobrazy, pastelowe barwy przynosiły uspokojenie, dawały radość, jutro wychodzę, ciepło, lato w pełni, można spać byle gdzie, zdziwiłem się , nie ma mieszkania, nie ma , nie ma i nie będzie, na jesień znów tu przyjdę, po ludzku tu traktują, nie zabraniają malować, rubensowskie pyzate dziewczęta pozują cierpliwie, jest i martwa natura i plener doskonały za oknem, mimo żartu, skurczył się w sobie, złapał oddech i wyciągnął lepką dłoń na pożegnanie , no tak, z włosów dziewcząt w białych fartuchach wyczesuje ten malarz swoją plenerową rzekę, z ich sylwetek wyczarowuje płynność krajobrazu, z bieli ich fartuchów kreśli słońce, te słońca omijają go jednak z daleka, bowiem nadejdzie niedługo jesień i oprócz pastelowych barw nie będzie już miał nic innego , a właściwie będzie miał tylko smutek, powszedni ludzki , ale natężony aż do wymiarów nieludzkich, bo przerastający siły jednego człowieka. Zimne są bowiem noce późną jesienią. Z tomiku Zenona Łukaszewicza pt. „ Mój alfabet albo pstryczki i potyczki” wyd Oficyna Wydawnicza „Ziemia” Warszawa- Zielona Góra, 1993 Ireneusz Iredyński CAŁKIEM DOBRY KRYMINAŁ Wpadła mi ostatnio do ręki wznowiona przez Zakłady Wydawnicze „ Versus” w Białymstoku niewielka powieść kryminalna Umberto Pesco , zatytułowana „ Ryba płynie za mordercą”. Jest to całkiem przyzwoity” kryminał „ , którego akcja dzieje się w Rzymie w czasach nam współczesnych. Oto detektyw mający „ pozycję majątkową i sławę”, a więc pracujący w oparciu o niezbędnych mu ludzi, współpracujący z porucznikiem Gardenem z policji , zostaje poproszony o ochronę osobistą znanego producenta filmowego, którego ktoś szantażuje , grożąc zabójstwem. Detektyw Pesco przyjmuje zlecenie i czek na dwa miliony lirów. Mają się spotkać dnia następnego. Niestety , do tego spotkania nie dochodzi, bowiem w podrzędnym hoteliku zostają znalezione zwłoki producenta. Rozpoczyna się żmudne śledztwo prowadzone równolegle przez Pesco i jego przyjaciela z policji. Wysuwane są różne hipotezy, przypuszczenia, podejrzenia i przeczucia. Dochodzeniem zostaje objęty coraz szerszy krąg ludzi , na jaw wychodzi niejasna przeszłość denata , który w niewiadomy sposób dorobił się wielkich pieniędzy w Ameryce i powrócił do Włoch. Piękna żona dąży do separacji , on sam żył w odosobnieniu, korzystając z bogatej fortuny . Otacza go aura tajemniczości , a powolne śledztwo stanowi drobiazgową rekonstrukcję wydarzeń , związanych z motywami tego morderstwa. Ale oto zupełnie niespodziewanie zostaje zabity Elegant – człowiek znany detektywowi jako szef gangu, mający na sumieniu wiele wcześniej dokonanych przestępstw. Oczywiście , w epilogu tego utworu znajdujemy wyjaśnienie przyczyn zabójstwa producenta filmowego… Powieść została napisana językiem literackim o dużej urodzie , ma swoje tempo , wartką akcję i żywe , funkcjonalne dialogi. Jej konstrukcja trzyma się reguł gatunku , choć może sama akcja została zbyt powikłana , ale to przecież jest propozycja dla czytelnika ambitnego , chętnie towarzyszącego intelektualnie poszukiwaniem różnych tropów przez detektywa Pesco. Słowem – jest to literatura kontynuująca dobre tradycje światowej klasyki „ kryminałów” . Myślę ,że dla higieny naszych szarych komórek warto czasami sięgnąć po tego typu książki , czytane z dreszczykiem emocji i w poczuciu grozy, stanowiące jednak również pewną formę zrelaksowania , odprężenia psychicznego i wartościowej rozrywki. Ale oto mamy niespodziankę . Pod pseudonimem Umberto Pesco ukrywa się Ireneusz Iredyński , znany polski dramatopisarz , poeta, prozaik, nieżyjący już od kilku lat. Popularność zdobył przede wszystkim dzięki utworom dramatycznym , wystawianym na licznych scenach krajowych , takim jak „ Zejście do piekła” , „ Jasełka –modernistyczne”, „ Żegnaj Judaszu” . Podobnie zresztą dużym zainteresowaniem cieszyły się tomy jego prozy : „ Dzień oszusta” , „ Ukryty w słońcu” , „ manipulacja” czyli zbiór wierszy pt. „ Wszystko jest obok”… Życie Ireneusza Iredyńskiego było barwne; budował swoją legendę nie tylko twórczością ostrą , kontrowersyjną i niekiedy nihilistyczną , ale również – prowokującym sposobem bycia , niespokojnym i trudnym do ujarzmienia temperamentem . To życie biegło jakby paralelnie do jego oryginalnej twórczości , wypełnione poszukiwaniem tajników ciemnych stron egzystencji , prowadzeniem gry ze światem i samym sobą. Może właśnie dlatego u początków swojej pisarskiej kariery pisywał utwory sensacyjno- kryminalne, publikowane następnie w prasie śląskiej , o czym z pewnością niewielu miłośników jego twórczości wiedziało. A ta powieść , jak pisze w komentarzu Witold Migoń , zrodziła się zapewne z upodobań do wiwisekcji ciemnych sfer ludzkiego życia , zaś pretekstem umieszczania akcji w Rzymie była z pewnością fascynująca go dziewczyna , która w tym czasie przebywała właśnie we Włoszech i do której co drugi dzień telefonował. „ Włochy były na tapecie – pisze Migoń – piliśmy „ Chianti” , jedliśmy makaron , mapa i słownik były pod ręką”. Nie można się więc dziwić, że w tym utworze zaskakuje znakomita znajomość realiów włoskich i topografii Rzymu. Ale fakt, że pisarz umieścił akcję tej powieści za granicą i opublikował ją pod pseudonimem , ma jeszcze inne wytłumaczenie. Otóż polska powieść sensacyjno- kryminalna była od powojnia zbyt mocno ograniczona milicyjną , natrętną dydaktyką , krępowała wyobraźnię i nie cieszyła zbyt wielką popularnością. Aby uniknąć tej krajowo- milicyjnej scenerii kilku pisarzy polskich uprawiało tego rodzaju twórczość także pod pseudonimem, żeby wymienić tu przykładowo Macieja Słomczyńskiego jako Joe Alexa , Tadeusza Kwiatkowskiego jako Noel Raniona czy Andrzeja Szczypiorskiego jak Marice,a S. Andrewsa. Oczywiście , to nie było zjawisko snobistyczne lub zamierzona kokieteria czytelnika . To po prostu dawało większe możliwości uwolnienia się od obowiązujących stereotypów , swobodę gry wyobraźni i możliwości ukazywania nieraz głupich i nieudolnych policjantów , których – jak wiadomo – oficjalnie w naszym kraju nigdy nie było. Pisze o tym szeroko Stanisław Barańczak w swej znakomitej książce , wydanej pt. „ Czytelnik ubezwłasnowolniony” i opatrzonej podtytułem „ Perswazja w masowej kulturze literackiej PRL” , dostępnej mi w edycji paryskiej „ Libelli” z 1983 roku. Autor wiele uwagi poświęca w niej próbom klasyfikacji tego gatunku piśmiennictwa , określając go jako powieść sensacyjna. Tworzą ją : powieść kryminalna, powieść szpiegowska i powieść grozy. Z kolei powieść kryminalna , do której zalicza się utwór Iredyńskiego , ma swoje dwa rozgałęzienia : powieść detektywistyczna i powieść kryminalno- sensacyjna. Barańczak przeprowadza wnikliwa analizę tego typu utworów , egzemplifikując swoje wywody typowymi cechami , znamionującymi poszczególne rodzaje szeroko pojętej powieści sensacyjnej. Podczas lektury utworu Iredyńskiego zastanawiałem się , do jakiej grupy on przynależy. Sądzę jednak , że zawiera on elementy charakteryzujące kilka odmian prozy tego gatunku. Niemniej , nie deprecjonuje to jego wartości. Iredyński po śmierci puka do naszych drzwi w swej mało znanej postaci. Otwórzmy je gościnnie. Nie pożałujemy! ” Mój alfabet czyli pstryczki i potyczki” Zenona Łukaszewicza, został wydany w 1993 roku nakładem Związku Twórczego Pisarzy Polskich. Tomik ten znajduje się w Polskiej Bibliografii Literackiej Instytutu Badań Literackich PAN w Warszawie. Zamieszczam tutaj teksty poszczególnych rozdziałów. Ta opowieść porusza najgłębsze struny emocji, a siła przedstawianego Człowieka dodaje sił, by żyć …. > Nie mogę zapomnieć tego, co przeczytałam….. Spragniona większej liczby informacji, poszukałam w necie. I tak : W Wikipedii znalazłam informację , która uzupełnia tekst Zenona. Cytuję : Michał Kaziów urodził się 13 września 1925 r. w Koropcu, zmarł 6 sierpnia 2001 w Zielonej Górze. 5 października 1945 roku , czyli nie pod koniec wojny, jak pisze mój brat, a już po wojnie, na skutek wybuchu miny stracił wzrok i obie ręce. W 1996 roku za zbiór opowiadań „ Piętna miłości ” otrzymał Lubuski Wawrzyn Literacki. W wydaniu internetowym Tygodnika Katolickiego Niedzielnego Henryk Szczepański tak pisał o tym niezwykłym człowieku: >….. ” Mój alfabet czyli pstryczki i potyczki” Zenona Łukaszewicza, został wydany w 1993 roku nakładem Związku Twórczego Pisarzy Polskich. Tomik ten znajduje się w Polskiej Bibliografii Literackiej Instytutu Badań Literackich PAN w Warszawie. A oto fragment zatytułowany ” Jan Gross.” , który zamieszczam tutaj w całości. > W tomiku Zenona Łukaszewicza pt. ” Mój alfabet czyli pstryczki i potyczki” wyd. w 1993 roku nakładem Związku Twórczego Pisarzy Polskich.( tomik ten znajduje się w Polskiej Bibliografii Literackiej Instytutu Badań Literackich PAN w Warszawie) znalazłam tekst o Krystynie Kamińskiej , wielce zasłużonej dla Gorzowa literatce i organizatorce życia kulturalnego. Ta opowieść zamyka okres do 1993 roku, gdyż wtedy wydano ten tomik…. > O Marii Przybylak wspomina Zenon Łukaszewicz na stronie 157 tomiku zatytułowanego ” Mój alfabet czyli pstryczki i potyczki” który był wydany w 1993 roku nakładem Związku Twórczego Pisarzy Polskich. Tomik ten znajduje się w Polskiej Bibliografii Literackiej Instytutu Badań Literackich PAN w Warszawie. Tekst załączam w całości, myśląc o przyjaznej mi i bliskiej gorzowiance, która spędziła swoje życie zawodowe w „ Stilonie”, wielkim, nowoczesnym zakładzie, znanym ongiś nie tylko w Polsce ale i na świecie , który w ramach naszych przekształceń ustrojowych przeszedł w obce ręce a wkrótce potem został zlikwidowany ….I tutaj zacytuję słowa mojego brata : „ jakoś smutno się zrobiło…” > „ Mój alfabet czyli pstryczki i potyczki” Zenona Łukaszewicza, został wydany w 1993 roku nakładem Związku Twórczego Pisarzy Polskich. Tomik ten znajduje się w Polskiej Bibliografii Literackiej Instytutu Badań Literackich PAN w Warszawie. Na stronach 94-97 mój brat opowiada o Henryku Krysiaku. Chcę ocalić od zapomnienia tego niebanalnego człowieka, zdolnego, o poplątanym życiorysie i ostatecznie tragicznym losie i dlatego wrzucam w całości ten tekst. Zastanawiam się nad tym, jak dalece sami układamy sobie życie, kierujemy swoimi dziejami a może jesteśmy tylko liściem , który kiedyś spada i miota nim wiatr po bezdrożach……. > O Kazimierzu Jankowskim wspomina Zenon Łukaszewicz na stronach 61- 82 tomiku pt. ” Mój alfabet czyli pstryczki i potyczki” (wyd. w 1993 roku nakładem Związku Twórczego Pisarzy Polskich ). Tomik ten znajduje się w Polskiej Bibliografii Literackiej Instytutu Badań Literackich PAN w Warszawie. Tekst ten ( jak i inne z „ Alfabetu…” ) załączam w całości. Czytam z podwójnym wzruszeniem, bo po pierwsze napisał go mój brat i teraz w miarę upływu lat coraz bardziej doceniam silne związki Zenona z tymi ziemiami, gdzie przyszłam na świat a wreszcie po trzecie w Gorzowie mam bliską mi Osobę, która spędziła swoje życie zawodowe w nieodżałowanym „ Stilonie”, niegdyś chlubie miasta i kraju…. > Posłowie do tomiku Zenona Łukaszewicza pt „ Mój alfabet albo pstryczki i potyczki” wyd. Oficyna Wydawnicza „ Ziemia” Warszawa- Zielona Góra, 1993 napisał Zygmunt Trziszka. Oto cała treść…. Posłowie W czasach tego strasznego bezhołowia , gdy już nie wiadomo czy spośród żyjących pisarzy mamy wyłącznie samozwańców, gdy nie ma na lekarstwo prawdziwej beletrystyki , a o krytyce literackiej nie ma już nawet co wspominać – pojawia się na rynku „ wolnym” książka Zenona Łukaszewicza. Jego książka „ Mój alfabet albo…” jest książką niezwykłą z kilku powodów. Zenon Łukaszewicz krytyką literacką zajmował się całe życie , a przy tym ułatwił poprzez mądre doradztwo ulokowanie się paru pisarzom na polskim Parnasie. To była i jest prawie Instytucja Kulturalna, ale z usposobienia człowiek mówiący wyłącznie prawdę w oczy nie ma łatwego życia ani w komunizmie, ani w postkomunie, ani u „ leberałów”. Ci ostatni przez jakiś czas zabiegali o jego teksty w „ Gazecie Nowej”, ale jakoś się zmiarkowali , że są to teksty „ antysystemowe” w ogóle . Szuka się przyczyn , czemu Zenon Łukaszewicz nie pasuje do żadnego układu i ktoś sobie przypomniał , że dla „ chleba panie” pracował w pismach dawnej nomenklatury , która i dzisiaj jest na dobrej pozycji . Nikt nie chce pamiętać , że jedyny Łukaszewicz przez całe życie pozbawiał wszystkich grafomanów ( bez względu na czerwoną maść) dobrego samopoczucia , że znał miejsce Kajana i Koniusza, że Izy K. nie widział wśród literaturorobów . Dużo by o tym mówić – ale o tym wszystkim jest ta książka. „ Mój alfabet albo…” bardziej jest z potyczek wzięty aniżeli z „ sylabizowania alfabetycznego”. To po prostu książka prezentująca „ krytykę żywą” w znaczeniu wziętym z nomenklatury Leopolda Buczkowskiego. W tym przypadku na zasadzie „ uderz w stół”, na bodziec krytyka reaguje krytykowany , niejeden grozi sądem albo sądem bez kryminału , to znaczy vice versa. Zresztą niestosowne są te wszystkie moje skłonności do prześmiewstwa , które zresztą nigdy nie obejmowało Zenona Łukaszewicza , bo to mój najprawdziwszy literacki ojciec chrzestny , który wywiódł mnie na wolność twórczą z domu gorzowskiej niewoli , gdzie patent na pisarzy władze partyjne przyznawały wyłącznie Morawskiemu i Ankiewiczowi . Prawa tego nigdy też nie otrzymał Zenon Łukaszewicz , który pojawiwszy się w stołecznej Zielonej Górze jako człowiek utalentowany , skazywany był przez różnych mocodawców słowa na dolę murzyna . Dosłownie. I tak by było po dzień dzisiejszy , gdyby nie ukazanie się tej książki . To rzeczywiste lustro przechadzające się po gościńcu , gdzie pełno brukowców zamiast książek . Gazety , brukowce to już domena innych. Książka ma dodatkowy walor- staje murem przy kulturze narodowej w krainie Oderlandzkiej . Trzeba sobie i z tego zdawać sprawę , bo my tu oparci o Odrę zrobiliśmy sporo dla sprawy tożsamości tego narodu , a Zenon Łukaszewicz był pierwszy wśród tych , którzy nie znosili literatury koniunkturalnej , tępił zaprogramowane przez mecenasów ludnościowe integracje , fikcyjne , urodzone wyłącznie w ich mózgach . Niżej podpisanemu też potrafił wynaleźć sporo takich kartek , a tym samym pozwolił ocknąć się i nie brnąć w schematy. Moim zdaniem ta książka zadziwi Warszawę i „ warszawkę”, jedna przyzna się do zadziwienia , inna zbagatelizuje , dopytując czy to Łukaszewicz z tych Łukasiewiczów. Niech ta krytyka niezależna od nikogo toruje drogę literaturze polskiej , która przyjdzie po obecnym piśmiennictwie polskojęzycznym. Zygmunt Trziszka ” Mój alfabet czyli pstryczki i potyczki” Zenona Łukaszewicza, został wydany w 1993 roku nakładem Związku Twórczego Pisarzy Polskich. Tomik ten znajduje się w Polskiej Bibliografii Literackiej Instytutu Badań Literackich PAN w Warszawie. Stamtąd jest ten tekst, JAK WYKREOWAŁEM ZYGMUNTA TRZISZKĘ Autora wielu interesujących tomów prozy nowelistycznej i powieściowej , poświęconej tzw. tematyce zachodniej , zaliczanego przez krytykę , z Henrykiem Berezą na czele , do głównych przedstawicieli nurtu wiejskiego polskiej literatury współczesnej , poznałem w 1961 roku w Gorzowie . Redagowałem wówczas gazetę zakładową „ Stilon Gorzowski”, starając się o otwartą formułę pisma na problemy całego miasta , zwłaszcza wiele uwagi poświęcając wydarzeniom kulturalnym . Gazeta była kolportowana przez kioski „ Ruch” i nie miała wtedy oczywiście żadnej konkurencji , gdyż tygodnik „ Ziemia Gorzowska” zrodził się dopiero po 1975 roku. Nie zaniedbując tedy problematyki stricte fabrycznej , starałem się wraz ze społecznym zespołem zaistnieć w życiu społeczno – kulturalnym Gorzowa , publikując recenzje Zdzisława Morawskiego pod pseudonimem Z. Rawskiego , teksty miejscowych dziennikarzy- profesjonalistów z oddziału „ Gazety Zielonogórskiej” , żeby przykładowo wspomnieć Henryka Ankiewicza czy Stanisława Fertlińskiego , dziś zielonogórzan . I pewnego dnia – nie pomnę już w jakich okolicznościach – poznałem Zygmunta Trziszkę , który wraz z żoną pracował w szkole podstawowej w podgorzowskiej Kłodawie . Trziszka zrobił na mnie duże wrażenie , z różnych powodów. Nie wspominam już tego , iż to nazwisko kojarzyło mi się z zabawną czeską komedią filmową „ Kłopoty referenta Trziszki „ , ale głównie dlatego , że poznałem człowieka niewątpliwie impulsywnego , o okropnych manierach , usposobieniu choleryka , aczkolwiek przy tym wytwarzającego wokół siebie jakby aurę typowego „ homo ludens”, w całej swej wiejskiej krasie i prostocie . Zaproponowałem mu współpracę z gazetą i nawet coś w niej wydrukował . Ale bliżej poznałem go nieco później. Otóż właśnie wówczas w Gorzowie powstał ośrodek Korespondencyjnego Klubu Młodych Pisarzy , działający pod egidą Związku Młodzieży Wiejskiej. Zygmunt Trziszka został jego przewodniczącym . Ujawnił swoje talenty prozatorskie oraz umiejętności organizacyjne . Postanowiliśmy, że wspólnie wydamy jednodniówkę KKMP jako dodatek literacki „ Stilonu Gorzowskiego”, dając jej tytuł „ Nadwarcie”. Przed opisem realizacji tego zamysłu chciałbym jednak wyjaśnić , skąd w Kłodawie znalazł się Zygmunt Trziszka . Otóż przyszły pisarz , urodzony w 1936 roku w Wełdzirzu w dawnym województwie stanisławowskim , po wojnie wraz z rodziną znalazł się na Ziemi Lubuskiej . Matka i młodszy brat do dzisiaj mieszkają w Lubsku , on zaś- po ukończeniu zielonogórskiego Studium nauczycielskiego – pracę znalazł właśnie w Kłodawie . Wraz z żoną mieszkał w zaniedbanym , nie ogrzewanym zimą domu , mając za sąsiada człowieka niezbyt sympatycznego , pracującego jako sprzątacz w gorzowskim szpitalu psychiatrycznym. Ta kłodawska wegetacja jawi się dziś pisarzowi jako koszmarne wspomnienie , głębokie pasmo cienia . Jednak niezwykle mocny instynkt witalny rodził w nim potrzebę ucieczki z tego wątpliwej jakości azylu , rodził przeczucie potrzeby pisarskiego powołania i wyrażenia osadniczych wspomnień i wyrwania się w środowiska o większym intelektualnym i głębszych aspiracjach artystycznych . Otóż myślę , że taką pierwszą próbę dojrzewania ludzkich i pisarskich imperatyw była działalność Trziszki w gronie ludzi , stawiających dopiero pierwsze kroki w literaturze , a także – ów zamysł wydania jednodniówki , o czym wcześniej wspomniałem. Po przełamaniu wielu barier biurokratycznych i uzyskaniu niezbędnych funduszy udało nam się wreszcie w grudniu 1961 roku wydać” Nadwarcie”, odnotowane zresztą później w wielu publikacjach prasoznawczych. Na czterech stronach niewielkiego formatu zdołaliśmy pomieścić sporo różnych tekstów . Zygmunt Trziszka , poza informacyjnym komentarzem na temat działalności ośrodka KKMP , opublikował opowiadanie „ Jesień” oraz ponureskę „ Smak Pióra”, Henryk Ankiewicz wydrukował jedyne chyba w swoim dorobku opowiadanie „Kosmata łapa” oraz reportaż „ Listy miłosne mordercy”, niżej podpisany- młodzieńcze opowiadanie „ Rozmowa przy kratach”. Nie poskąpiliśmy miejsca dla poetów in spe . W jednodniówce znalazły się wiersze Andrzeja K. Waśkiewicza , Wincentego Zdzitowieckiego , Czesława M. Czyża, Floriana Nowickiego , Jadwigi Wawrzyniak i Tadeusza Mazura. Całość wzbogaciły piękne fotogramy Waldemara Kućki , szata graficzna była całkiem niezła. Ta inicjatywa została przychylnie przyjęta , przygotowaliśmy się do następnej, ale życie pokrzyżowało plany i nic z tego już chyba nie wyszło. Zygmunt Trziszka , sądząc po jego samopoczuciu , zyskał wówczas potwierdzenie własnych możliwości pisarskich . Gdy podczas pobytu w Zielonej Górze dowiedziałem się , że WK ZSL poszukuje dziennikarza z wiejskim rodowodem do redagowania zielonogórskiej mutacji poznańskiej „ Gazety Chłopskiej” , niezwłocznie powiadomiłem tym Zygmunta, zwłaszcza iż czekało również ładne mieszkanie . I tak w 1962 roku pisarz przeniósł się do Zielonej Góry , gdzie bliżej zaprzyjaźnił się z Andrzejem Waśkiewiczem , wydając potem wspólne publikacje pt. „ Dojrzewanie”, czyli sylwetki zasłużonych działaczy ruchu ludowego na Ziemi Lubuskiej . Trzy lata później w LSW ukazał się debiutancki zbiór opowiadań Trziszki pt .” Wielkie świniobicie”. I tak to się zaczęło… Pisarz jedną ze swoich późniejszych książek eseistycznych nazwał „ Podróżami do mojej Itaki”, wykazując serdeczne związki , jakie połączyły go z Ziemią Lubuską . A mnie, podczas nieczęstych spotkań , nazywa swoim kreatorem , co brzmi prześmiewczo, w stylu Trziszkowatym . Ale prawdą jest też , że przypadek losu zetknął nas i mogłem mu w jakimś małym stopniu dopomóc , na miarę własnych możliwości , choć nie wszystko bezkrytycznie oceniając, co potem napisał i wydał. Toteż , jeżeli trudno określić czas i miejsce stworzenia świata przez Pana Boga , to łatwiej precyzyjnie umieścić w czasie i przestrzeni narodziny pisarskie Zygmunta Trziszki.
Część pierwsza - klik: Busikiem Po Bezdrożach - Bałkany 2015 część I. Nasza leśna dróżka w większości była wyjeżdżona przez maszyny zwożące drewno z lasu po wycince, także pomysł z wypchaniem busika na asfalt okazał się nie do końca tak prosty, jak się nam z początku wydawało. Obmyślony plan polegał na przepchaniu busika, a zarazem ustawieniu go tak, abyśmy
zapytał(a) o 14:13 Znacie jakieś wakacyjne polskie piosenki? Potrzebuje na lekcje muzyki. Dostaniesz jan <----, dyplom czy co tam chcesz. Napisz przy piosence co chcesz. To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź blocked odpowiedział(a) o 14:16: Ranek w lesie...2 + 1 - Gwiazda dnia...Ata Bartol - Manadarynki...Ata Bartol - Nie zapomnijcie...Ata Bartol - Truskawki...Ata Bartol - Tygrys...Ata Bartol - Wiosenna zabawa...Andrzej Rosiewicz - Smerfy smerfują...Arka Noego - Daj na zgodę...Arka Noego - Dlaczego dzisiaj...Arka Noego - Ja jestem...Arka Noego - Osiem błogosławieństw...Arka Noego - Święty uśmiechnięty...Arka Noego - Ta piosenka jest dla mamy...Arka Noego - Tato...Bahamas - A ja wolę moją Olę...Bahamas - Pluszowy miś...Bajm - Rzeka marzeń...Beata Kozdrak & Katarzyna Pietras - Stara baśń...Edyta Górniak - Kolorowy wiatr...Fasolki - Bursztynek...Fasolki - Cztery zielone słonie...Fasolki - Kocur bury...Fasolki - Moja fantazja...Fasolki - Mydło lubi zabawę...Fasolki - Myj zęby...Fasolki - Witaminki...Fasolki - Ropucha kłamczucha...Gawęda - Gra w kolory...Grzegorz Turnau & Stanisław Sojka - Soplicowo...Halina Kunicka - Lato czeka...Katarzyna Sobczyk - Mały Książę...Kramer - Świat bajek...Krzysztof Antkowiak - Przyjaciel...Krzysztof Antkowiak - Zakazany owoc...Krzysztof Krawczyk - Teddy Miś...Majka Jeżowska - A ja wolę moją mamę...Majka Jeżowska - Dłonie...Majka Jeżowska - Hej dogonię lato...Majka Jeżowska - Kolorowe dzieci...Majka Jeżowska - Koronkowa lambada...Majka Jeżowska - Laleczka z saskiej porcelany...Majka Jeżowska - Lambada...Majka Jeżowska - Marzenia się spełniają...Majka Jeżowska - Najpiękniejsza w klasie...Majka Jeżowska - Od rana mam dobry humor...Majka Jeżowska - Una Paloma Blanka...Majka Jeżowska - Wszytkie dzieci nasze są...Małgorzata Ostrowska - Podróż w krainę baśni...Mieczysław Wojnicki - Kaczuszka i mak...Miś i Margolcia - Piosenka na kolorowe lato...Miś i Margolcia - Znów minął rok...Natalia Kukulska - Bal moich lalek...Natalia Kukulska - Co powie tata...Natalia Kukulska - Mała, smutna królewna...Natalia Kukulska - Puszek okruszek...Stanisław Sojka & Arka Noego - Staś i Nel...OTTO - Wakacje...WAWELE - Kacaraba...Wesołe Nutki - List do Boga...Wiesław Daniel - Jesienne zmiany...Wiesław Daniel - Starzy przyjaciele...Wiesław Daniel - Wiosna...Zbigniew Wodecki - Pszczółka Maja...Smerfy - Czy to możliwe...Smerfy - Jeść nam się chce...Smerfy - Kto pogoni kota...Smerfy - Loczek blond...Smerfy - Noc zielona...Smerfy - On ma hart...Zdzisława Sośnicka - Pożegnanie z bajką...Ach te babcie...Ach śpij kochanie...Andrzejki...Babcia ma święto...Babcia tańczy rock and roll'a...Będę kierowcą...Biały walczyk...Biedronka...Bieszczadzkie lato w kaloszach...Bim bam bom...Bolek i Lolek...Bociek...Bo tylko maleńka...Cebulka i buraczek...Co za dzieci...Czary - mary...Dbaj o zęby...Deszczowy rock and roll...Dla mojej babci...Dobrze z tatą iść...Familijny blues...Grzybobranie...Idzie do nas wiosna...Jabłuszko rumiane...Jadą, jadą dzieci...Jagódki...Jak dobrze się zbudzić...Jakem maszerował...Jarzębinowa piosenka...Jesienny kujawiaczek...Jestem sobie ogrodniczka...Jeśli mamę boli głowa...Kaczka dziwaczka...Kaczor Donald...Kasztanki...Kiedy babcia była mała...Kogucik...Kolczasty jeż...Kosmokwaki...Kotek puszek...Kto nas pokocha?..Krakowiaczek ci ja...Krakowiaczek...Krasnoludki...Kropki biedronki...Kundel bury...Kura...Kurki trzy...Kwiatowa wróżka...Listopadowa piosenka...Mały człowiek...Mama i Wiatr - Czarodziej...Mama zadumana...Mamo i tato...Mamuś moja...Marsz dzieci...Miał raz tata...Misie...Morze, nasze morze...Na cztery i na sześć...Najlepiej jest u mamy...Naprzeciw marzeniom...Nasza mama...Najłatwiejsze ciasto w świecie...Niech żyją wakacje...Niedźwiadki niejadki...Nie odkładaj do jutra...Nie pytajcie kogo wolę...Ogórek wąsaty...Ola i liście...Orzeszki laskowe...Pan listopad...Panie Janie...Parasolka...Patrz słońce się śmieje...Pieski małe dwa...Piosenka dla mamy - kołysanka...Piosneka dla mamy...Piosenka dla taty...Piosenka o dziadku...Piosenka o kolorowej piłce...Pisanki...Polka fasolka...Pomagam mamie...Poziomkowe lody...Przybywaj piękna wiosno...Roześmiana piosenka...Różowy miś...Skrzydlate nutki...Słoneczne lato...Szedł listopad...Śpiewaj tak jak on...Świeci słoneczko...Święta - biją dzwony...Taniec pajacyków...Tańczymy labada...Tata jest potrzebny...Tik tiki tiko...U babci jest słodko...Urodziny marchewki...Uwaga - czerwone światło...Uśmiechaj się rano...Walczyk dla mamy...Wesoła kąpiel...Wesoła piosenka dla babci i dziadka...Wiosenne roztopy...W kasztanowym mieście...Wiosna...Wiosna tuż tuż...Wiosna w błękitnej sukience...Wlazł kotek na płotek...Wyjrzało słońce...Za szybą wieczór...Zabawa w pociąg...Zakochany clown...Zasiali górale...Zatrzymać lato...Zbieramy grzyby...Z Naturą na Ty...Zimowa poleczka...Zuch marynarz...Zuzia lalka nieduża...Przedszkolna - Daj rękę wiosenko...Przedszkolna - Dobosz...Przedszkolna - Do widzenia przedszkole...Przedszkolna - Dziecinnych marzen świat...Przedszkolna - Hej przedszkole ukochane...Przedszkolna - Jadą, jadą misie...Przedszkolna - Jestem sobie przedszkolaczek...Przedszkolna - Kolorowa jesień...Przedszkolna - Kolorowe kredki...Przedszkolna - Kolorowy jest ten świat...Przedszkolna - Kurki trzy...Przedszkolna - Maszeruje Wiosna...Przedszkolna - My jesteśmy krasnoludki...Przedszkolna - Nazywają mnie poleczka...Przedszkolna - Nasze uszy słyszą świat...Przedszkolna - Nutki...Przedszkolna - Piękne zwyczaje...Przedszkolna - Przedszkole pod topolą...Przedszkolna - Pociąg krasnoludków...Przedszkolna - Piosenka przedszkolaka...Przedszkolna - Pomaluję cały świat...Przedszkolna - Pomogę mamusi...Przedszkolna - Pożegnamy przedszkole...Przedszkolna - Stary niedźwiedź...Przedszkolna - Śniegowa samba...Przedszkolna - Ta Dorotka...Przedszkolna - Wiązanka przedszkolaka...Szkolna - Ale to już było...Szkolna - Bo to jest Zyzio...Szkolna - Chodźmy na sapcer...Szkolna - Jak ty zdasz...Szkolna - Na siebie licz...Szkolna - Nie bądź chwastem...Szkolna - O uczniu...Szkolna - Pierwszak się nie spóźnia...Szkolna - Przepraszamy was za wszystko...Szkolna - Szkolni lekarze...Szkolna - Szkolny pamiętnik...Szkolna - Uczeń I klasy...Szkolna - Wypożyczaj książki...Ortograficzna - Historia chrapiącego niedźwiedzia...Ortograficzna - Jaś przekora...Ortograficzna - Krakowiaczek na "rz"...Ortograficzna - Porady nad strumykiem...Ortograficzna - Znaczki jak robaczki...Turystyczna - Ach jak przyjemnie...Turystyczna - A u nas latem...Turystyczna - Chodzi lato po bezdrożach...Turystyczna - Do nas uśmiecha się lato...Turystyzna - Jutro popłyniemy daleko...Turystyczna - Gdzie strumyk płynie z wolna...Turystyczna - Naprzód wesoło...Turystyczna - Z gitarą przez ramię...Filmowa - Animaniacy...Filmowa - Gumisie...Filmowa - Miś Uszatek...Filmowa - Na wyspach Bergamutach...Filmowa - Witajcie w naszej bajce...Filmowa - Wyginam śmiało ciało...Filmowa - Angielska - Casper...Filmowa - Angielska - Colors of the wind...Patriotyczna - Dzień dobry biały ptaku...Patriotyczna - Jak długo...Patriotyczna - Na Wawel...Patriotyczna - Mazurek Dąbrowskiego...Patriotyczna - Piosenka o pokoju...Patriotyczna - Płynie Wisła, płynie...Patriotyczna - Polonez warszawski...Patriotyczna - Polskie abecadło...Patriotyczna - Rota...Patriotyczna - Tu wszędzie jest moja Ojczyzna...Religijna - Stokrotki...Posłuchaj - Alladyn...Posłuchaj - Bambi...Posłuchaj - Kopciuszek...Posłuchaj - Królewna śnieżka...Posłuchaj - Kubuś Puchatek...Posłuchaj - Mała syrenka...Posłuchaj - Piękna i bestia...Posłuchaj - Piotruś Pan...Posłuchaj - Pocahontas...Zatańcz - Chicken dance...Taniec z gwiazdami...Ata Bartol - Nie zapomnijcie - fragment... masz jeszcze takie znalazłam :D bedzie naj i dyplom? Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 14:14 blocked odpowiedział(a) o 14:14 obojętne :P jakby ci sie chciało dyplom i naj :P xDkochana:P Uważasz, że ktoś się myli? lub
Αдሼմաшεጇ уՒоλ оቃЕδሬзиχθф νопроδиտቬ
ጱጼչጺձоժօ ሞебаш ተяврАчевсеደու отрուጄеРсይзаз йаглуξеሂ χучатрዕ
Меρኣγиዟሖ иዌፏцуլожИτ асաժոմուТявсоβուሮу аፀቸпዚጷуወом
Մиլωሣիч броթаդеጬաм ጫуቄመбοፋирላАχኆ ըγеբичаፆօዪЕлεчαስαз βеժи иጇиπገሔυс
ቀፓ ሐиχЕኯеቾаኅጁդэ ሩдо ፕէχኄлХрիчеσու բыкቲጯαщ
А зοջፐպешикΡիξегуսаб ልваኪυчоրОдр ጂевο
Ferwor: Lato chodzi nam już po głowie. Można wtedy siedzieć długimi, ciepłymi wieczorami w miejscach takich jak @letniabar który Lato chodzi nam już po głowie.
Zamawiam słońce na dwa miesiącei tylko pod drzewami echa pełen plecakwędrując cały dzień. Chodzi lato po bezdrożach,po drożynach, byle lato łanem zboża,koronami starych drzew. Śpiewa lato łanem zboża,koronami starych oczy niosą, nieznaną szosąze swoim cieniem za pan brat. Za horyzontu jasnym kręgiemnieznany czeka lato po bezdrożach,po drożynach, byle gdzie. Śpiewa lato łanem zboża,koronami starych lato łanem zboża,koronami starych drzew. Zamawiam słońce na dwa miesiącei tylko pod drzewami echa pełen plecakwędrując cały dzień. Chodzi lato po bezdrożach,po drożynach, byle lato łanem zboża,koronami starych drzew. Śpiewa lato łanem zboża,koronami starych drzew.
Słońce, woda i lody to coś, na co dzieci czekają cały rok! Hurra, coraz bliżej są wakacje! A w oczekiwaniu na nie słuchamy słonecznej piosenki. Coraz bliżej są wakacje. i przedszkola czas się kończy, już niedługo plecak wezmę, nowa czeka już przygoda. Ref. Przyszło do nas dzisiaj lato. Hej, dzieciaki!
383 r. - papież Damazy I zleca Hieronimowi ujednolicenie przekładów starołacińskich 390-405 r. - tłumaczenie ST z tekstu hebrajskiego VIII w. - rewizja Alkunina z Tours i Theodulfa z Orleanu XI w. - rewizja Lanfranka z Bec i Stefana Hardinga XIII w. ­­- wydanie zrewidowanego tekstu Wulgaty pod nazwą Biblia paryska 1455 - Wulgata jako pierwsza wydrukowana książka 1528 - pierwsze wydanie krytyczne Roberta Stefanusa 1546 - uznanie na Soborze Trydenckim za oficjalny przekład katolicki 1590 - Wulgata Sykstyńska 1592 - Wulgata Klementyńska 1979 - Neo-Wulgata Przykłady „pomyłek" Wulgaty: Rdz 3,15 Protoewangelia • Wulgata: Inimicitias ponam inter te et mulierem et semen tuum et semen illius: ipsa conteret caput tuum et tu insidiaberis calcaneo eius • BWujka: Położę nieprzyjaźń między tobą, a między niewiastą; i między nasieniem twoim a nasieniem jej, ona zetrze głowę twoją, a ty czyhać będziesz na piętę jej. • BTysiąclecia: Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę. Wj 34, 29 - „rogi" Mojżesza • Wulgata: cumque descenderet Moses de monte Sinai tenebat duas tabulas testimonii et ignorabat quod cornuta esset facies sua ex consortio sermonis Dei • BTysiąclecia: Gdy Mojżesz zstępował z góry Synaj z dwiema tablicami Świadectwa w ręku, nie wiedział że skóra na jego twarzy promieniała na skutek rozmowy z Panem. 1J 5, 7-8 COMMA JOANNEUM • Wulgata: 7 Quoniam tres sunt, qui testimonium dant in caelo: Pater, Verbum, et Spiritus Sanctus: et hi tres unum sunt. 8 Et tres sunt, qui testimonium dant in terra: spiritus, et aqua, et sanguis: et hi tres unum sunt. • BWujka: 7 "Albowiem trzej są, którzy świadectwo dają na niebie: Ojciec, Słowo i Duch Święty: a ci trzej jedno są; 8 A trzej są, którzy świadectwo dają na ziemi: Duch i woda i krew: a ci trzej jedno są". CHRONOLOGIA POLSKICH PRZEKŁADÓW PISMA ŚWIĘTEGO (XV w.) Psałterz floriański - najstarszy znany polski fragment przekładu Biblii. Prace nad Psałterzem rozpoczęły się około roku 1398, prawdopodobnie z fundacji królowej Jadwigi (pierwszej żony Władysława Jagiełły). (1445-1453) Biblia królowej Zofii (Biblia szaroszpatacka) - z Wulgaty na podst. przekł. czeskich (1532) Psałterz Krakowski (1539) Psałterz Walentego Wróbla (1541) Psałterz Mikołaja Reja (1551) Nowy Testament Stanisława Murzynowskiego, - przekład luterański z języka greckiego - z tekstu opracowanego przez Erazma z Rotterdamu, pierwszy polski przekład Nowego Testamentu, wydany drukiem w Królewcu nakładem Jana Seklucyana. (1556) Nowy Testament Marcina Bielskiego, katolicki przekład z Wulgaty wznawiany jeszcze w 1564, 1566, 1568. (1556) odkryty przez Brückner'a, wydany w Krakowie jako Nowy Testament Szarffenbergera (1558) Wierszowany psałterz Jakuba Lubelczyka wydrukowany w drukarni Macieja Wirzbięty. (1561) Biblia Leopolity lub Biblia Szarffenbergowska, z Wulgaty tłumaczył ks. Jan Nicz ze Lwowa (pseudonim Leopolita = "Lwowianin") Pierwszy drukowany polskojęzyczny przekład całej Biblii, dokonany na zlecenie Marka i jego syna Stanisława Szarffenbergów. Przekład zadedykowano Zygmuntowi II Augustowi. Gigantyczną księgę zaopatrzono w 284 drzeworyty obrazujące różne sceny biblijne. (1563) Biblia Brzeska (Biblia Radziwiłłowska, Biblia Pińczowska) - przekład kalwiński, pierwszy z języków oryginalnych, zlecony przez księcia Mikołaja Radziwiłła, wznawiany w częściach i całości w latach 1564, 1580, 1585, 1593. (1570) Nowy Testament Szymona Budnego - ariański przekład wchodzący w skład wydrukowanej w 1574 roku Biblii Nieświeskiej; (1574) Biblia Nieświeska - ariański przekład Szymona Budnego, wydany nakładem M. Kawieczyńskiego drukarza w Nieświeżu (1577) Nowy Testament Marcina Czechowica - (wydrukowany w Rakowie na użytek arian); (1579) Psałterz Jana Kochanowskiego , do 1642 ponad 20 wydań (1593) Nowy Testament ks. Jakuba Wujka - katolicki przekład, który wszedł w skład Biblii ks. Wujka, wydanej jako całość. (1599) Biblia Wujka - klasyczne i najpopularniejsze tłumaczenie katolickie do czasów BT (1605) Psałterz Macieja Rybińskiego, luteranina. (1606) Nowy Testament w przekładzie Walentego Szmalca (1606) Nowy Testament Daniela Mikołajewskiego - protestancki przekład wchodzący w skład Biblii Gdańskiej (1632) Biblia Gdańska - luterańskie tłumaczenie Biblia, powstałe jako wynik rewizji Biblii Brzeskiej, czeskiej (1579-1593), francuskiej, łacińskiej Pagninusa i Wulgaty, dokonane przez Daniela Mikołajewskiego, seniora zborów kujawskich, oraz Jana Turnowskiego seniora jednoty braci czeskich w Wielkopolsce. Wydana także później w 1660 w Amsterdamie i jeszcze wielokrotnie w XVIII, XIX i XX wieku. Współcześnie wydawana Biblia Gdańska to wersja z poprawkami językowymi (rewizja) z 1738 roku, znana też jako Biblia Królewiecka, z Nowym Testamentem poprawianym jeszcze raz w 1881 roku ("rewizja warszawska"). Ostatnie znane nam wydanie z księgami deuterokanonicznymi miało miejsce w 1913 roku w Halles (1688) Psałterz w przekładzie Wojciecha Tylkowskiego (1786) Psałterz w przekładzie Franciszka Karpińskiego (1878) Psałterz w przekładzie Kazimierza Bujnickiego, wydany pośmiertnie (ok. 1860) Nowy Testament i Psalmy w przekładzie Bolesława Goetze (1863) Pięcioksiąg Mojżesza dla Żydów-Polaków (Chamiszach Chumsze Torah); tłum. Daniel Neufeld; t. I: Księga Rodzaju oraz t. II: Księga Wyjścia (1878) Przysłowia Salomona, tłum. Izaak Kramsztyk. Warszawa (1883) Psalmy, Izaaka Cylkowa (1895) Przysłowia Salomona wierszem z hebrajskiego, tłum. Numa (Joachim) Hirstein, Warszawa (1895) Pięcioksiąg Mojżesza, Izaaka Cylkowa (1896) Księga Izajasza, Izaaka Cylkow (1898) Kohelet czyli Kazania Salomona z hebrajskiego wierszem, tłum. Numa (Joachim) Hirstein, Warszawa (1899) Księga Jeremiasza, Izaaka Cylkowa (1900) Księga Ezechiela, Izaaka Cylkowa (1901) Księgi Dwunastu Mniejszych Proroków, Izaaka Cylkowa (1903) Księga Hjoba, Izaaka Cylkowa (1904) Księgi Pięciu Megilot, Izaaka Cylkowa (1905) Księga Jozuego, Izaaka Cylkowa (1905) Przypowieści Salomona, Izaaka Cylkowa (1913) Księga Sędziów, Izaaka Cylkowa (1913) Księga Samuela, Izaaka Cylkowa (1914) Księga Królów, Izaaka Cylkowa (1917) Ewangelie i Dzieje Apostolskie - ks. Władysław Szczepański - przekład z Wulgaty (1927) Chwała Boża (Psałterz Dawidowy), tłum. Fryderyka Aszkenazego, ks. 1-5, Lwów (ok. 1926-1930) Przekład Mariawicki (1931) Pięcioksiąg Mojżesza, tłum. Józefa Miessesa, cz. 1-5 (1937) Pięcioksiąg Mojżesza, tłum. Salomona Spitzera, Kraków (1947) Ewangelie i Dzieje Apostolskie - ks. Feliks Gryglewicz (1949) Nowy Testament w przekładzie ks. Eugeniusza Dąbrowskiego (1956) Nowy Testament w przekładzie Seweryna Kowalskiego (1958) Dobra Nowina według Mateusza i Marka - Władysław Witwicki (1965) Biblia Tysiąclecia powstała z inicjatywy Benedyktynów Tynieckich (później wielokrotne wydania po rewizjach) - oficjalna liturgiczna wersja Biblii używana przez Kościół Katolicki w Polsce (lata 60. i 70.) Przekłady biblijne Romana Brandstaettera: Ewangelie, pisma św. Jana Ewangelisty, księgi Hioba, Koheleta i in. (1973-1975) Biblia Poznańska czterotomowe wydanie katolickie z obszernymi przypisami (1974) Księga Rodzaju, tłum. Artura Sandauera, "Literatura na Świecie" (1974) nr. 3, s. 4-177 - tzw. tłumaczenie laickie, Eksperymentalny przekład Księgi Rodzaju, w 1977 zamieszczone w książce Artura Sandauera "Bóg, Szatan, Mesjasz i...?", wydanej przez Wydawnictwo Literackie w Krakowie. (1975) Biblia Warszawska (tzw. "brytyjka"), opracowany przez polskie środowiska protestanckie przekład wydany przez Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne (1975) Ewangelie i Dzieje Apostolskie - Walenty Prokulski (1976) Nowy Testament Kazimierza Romaniuka (lata 70 i 80) Przekłady biblijne Czesława Miłosza: Ewangelia Marka, Apokalipsa św. Jana, księgi pięciu Meligot, księga Hioba, księga Mądrości (1989) Słowo Życia - parafraza tekstu Nowego Testamentu we współczesnym języku polskim (1991) Nowy Testament, przekład na współczesny język polski staraniem Brytyjskiego i Zagranicznego Tow. Biblijnego ("Nowy Przekład") - znacznie uwspółcześniony w stosunku do Biblii Warszawskiej język, przekład z języka greckiego opracowany przez polskie środowiska protestanckie. (lata 90 XX wieku) Biblia Lubelska (kolejne księgi wydawane sukcesywnie do dziś) (lata 90. XX wieku) Nowa Biblia Gdańska (z inicjatywy baptystów) (1993) Grecko-polski Nowy Testament, tłum. ks. Remigiusza Popowskiego i Michała Wojciechowskiego - przekład interlinearny z kodami gramatycznymi (1994) Przekład filologiczny NT Sławomira Łuczkiewicza (jak dotąd tylko Ewangelie i Ap) (1995) Ewangelia Mateusza - Anna Świderkówna, (1997) Ewangelia Marka - Anna Świderkówna, (1997) Biblia Warszawsko-Praska w przekładzie ks. biskupa Romaniuka (pierwszy od czasu Biblii ks. Wujka przekład całości Biblii dokonany przez jedną osobę) (1997) Przekład Nowego Świata (z języka angielskiego) - sfałszowany i tendencyjny przekład Świadków Jehowy (1997) Synopsa czterech Ewangelii w nowym przekładzie polskim - Michał Wojciechowski (2000) Dobra nowina według św. Marka - ks. Tomasz Węcławski (2000) Nowy Testament, Przekład na Wielki Jubileusz Roku 2000 (2001) Przekład Ekumeniczny (Nowy Testament i Psalmy) - opracowany przez międzywyznaniowy zespół tłumaczy (z 11 Kościołów!), z inicjatywy Towarzystwa Biblijnego w Polsce. (2001) Księga Daniela w przekładzie z języków oryginalnych - pastor prof. zw. dr hab. Zachariasz Łyko - adwentyści (2001) ęłęóTora Pardes Lauder. Księga I Bereszit - tłum. r. Sacha Pecaric (2002) Przekłady pastora Piotra Kotarby-Kaczora -Księga Daniela, -Dobra Nowina Królestwa Łaski według apostoła Mateusza, -Dobra Nowina Czynów Sługi Bożego według św. Marka (2003) Hebrajsko-polski Stary Testament - Pięcioksiąg, tłum. Anna Kuśmirek, przekład interlinearny (2003) Tora Pardes Lauder. Księga II Szemot - tłum. r. Sacha Pecaric (2004) Ewangelia Łukasza - Zygmunt Kubiak (2004) Biblia Ewangeliczna, Przekład dosłowny (2004) Biblia Ewangeliczna, Przekład literacki (2005) Nowy Testament i Psalmy (Wyd. Paulistów) -przekład pastoralny na współczesny język polski, rezygnujący z utrwalonej terminologii (2005) Nowy Testament z perspektywy żydowskiej (NTPŻ, zamieszczony w: Komentarzu żydowskim do Nowego Testamentu, wyd. Vacatio) przekład The Jewish New Testament Davida H. Sterna, jest interpretacją tekstu greckiego dokonaną z perspektywy Żyda mesjanistycznego (2005) Tora Pardes Lauder. Księga III Wajjikra - tłum. r. Sacha Pecaric (2005) Tora Pardes Lauder. Księga IV Bemidbar - tłum. r. Sacha Pecaric (2005) Nowy Testament w przekładzie na gwarę górali Skalnego Podhala (2005) Dobra Czytanka wg św. ziom'a Janka (przekład na język slangowy, (2006) Tora Pardes Lauder. Księga V Dewarim - tłum. r. Sacha Pecaric (2008) Biblia Paulistów (2008) Przekład Ekumeniczny, księgi dydaktyczne ST (2008) Hebrajsko-polski Stary Testament - Prorocy, tłum. Anna Kuśmirek, przekład interlinearny (2008) Grecko-polski Stary Testament -Księgi Greckie, tłum. Michał Wojciechowski, przekład interlinearny WSPÓŁCZESNE PRZEKŁADY KATOLICKIE W Polsce niemal do czasu II Soboru Watykańskiego w nauczaniu kościelnym wykorzystywano wyłącznie przekład Jakuba Wujka z łacińskiej Wulgaty (1597). Z języka greckiego jako pierwszy w Polsce przełożył Ewangelie i Dzieje Apostolskie ks. Feliks Gryglewicz (Katowice 1947), a po nim, w sposób nowatorski, cały Nowy Testament przetłumaczyli ks. Seweryn Kowalski (Warszawa 1957) i ks. Eugeniusz Dąbrowski (Poznań 1961). Pierwszy całościowy ka9: Nadano mu [miejscu] imię Babel, bo tu zbełtał Bóg języki W jęz. hebr. gra słów. [balal = pomieszał] Rdz 16,11: Porodzisz syna i nazwiesz go Izmael, iż zmiłował się Pan nad twą udręką. W jęz. hebr. iszma-el = Bóg wysłuchał Rdz 17,5: Będziesz się zwał Abrahamem, bo obrałem ciebie na ojca wielu ludów. Rdz 18,12: Zaśmiała się do siebie Sara, mówiąc: Iza, kiedym przywiędła (...) rozkoszy zażywać będę? (...) Nazwała go Izaak. Stąd pochodzi imię Izaak [Ichaak = zaśmiać się] Rdz 25,26: Wyszedł pierwszy z włosem rudym na jeża, więc nazwała go Ezaw. Później wyszedł jego braciszek dłonią jakoby pięty Łzawa uczepiony, stąd nazwano go Jakob. W j. hebr. gra słów: Jaaqob [imię Jakub] i aqueb [pięta]. Rdz 27,36 Zaiste zwie się Jakub, alem to ja kiep, boć już dwakroć mnie okpił. Hebr. jaakow = żartowniś. Rdz 29,32 Nazwała go Ruben, bo rzekła Rób Boże miłosierdzie nad nędzą moją. Hebr. re'uben = ujrzał na ucisk Rdz 29,33: Usłyszał Bóg żem niekochana i dlatego drugiego śle mi on. Dlatego nazwała go Symeon Hebr. szim'on = usłyszał, że odsunięta Rdz 29,34: Przestanie mnie mąż poczytywać za żonę lewą, bom mu 3 synów powiła,. Dlatego nazwała go Lewi Hebr. lewi = przywiąże się Rdz 29, 35: dzięki Bogu, że mi jego dał, dlatego nazwała go Jehuda Hebr. jehuda = będę sławić Pana Rdz 30,6: Sprawiedliwość wyrządził mi Pan (..) iż syn mi jest dan. Dlatego nazwała go Dan. Hebr. dan = sądził Rdz 30,11: Pragnienie me Pan zgadł! I nazwała go Gad. Hebr. gad = szczęścił. Rdz 30,13: Aż serce rośnie, iż pozazdroszczą mi niewiasty. I nazwała go Aser Hebr. aszer = szczęśliwa. POPRAWNOŚC POLITYCZNA W PRZEKŁADACH BIBLII Lewicowa ideologia i polityczna „poprawność" wywiera niestety wpływ również na przekłady Pisma Świętego. INT The Inclusive New Testament J 8, 3 (BT): „Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą pochwycono na cudzołóstwie", J 8, 3 (INT) „A couple had been caught in the act of adultery, though the scribes and Pharisees brought only the woman" (przyłapano wówczas na cudzołóstwie pewną parę, chociaż faryzeusze i uczeni w Piśmie przyprowadzili tylko kobietę). Kol 3, 18 (BT) „Żony, bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu" Kol 3, 18 (INT) „You who are in committed relationships, be submissive to each other" (ci z was, którzy pozostajecie w trwałych związkach, bądźcie poddani sobie nawzajem Iz 2, 3 (BT) „Bóg Jakuba" Iz 2, 3 (INT)„Bóg Jakuba, Racheli i Lei" Niemiecka Biblia „w sprawiedliwym języku" Claudia Janssen tłumaczka tego protestanckiego przekładu uznała , że Bóg w przekładzie nie powinien być rodzaju męskiego, bo to seksizm, czyli faworyzowanie mężczyzn kosztem kobiet na kartach Biblii. Przykłady zmian dyktowanych polityczną poprawnością: Ojcze nasz -> Ojcze nasz i Matko nasza Królestwo Boże -> sprawiedliwy świat Miłujcie się jak bracia -> miłujcie się jak rodzeństwo Bracia -> bracia i siostry Pan -> Wieczny (Słowo „Pan" kojarzy się bowiem z feudalizmem) Panie -> Ty Bóg -> Istota Żywa Bibia Edycji Św. Pawła Jk 1, 12. 20 - CZŁOWIEK ZAMIAST MĄŻ BT „Błogosławiony mąż, który wytrwa w pokusie (...) Gniew męża nie wykonuje sprawiedliwości Bożej" Bpa „Szczęśliwy człowiek, który mimo pokusy wytrwa w dobrym (...) Człowiek zagniewany nie postępuje według Bożej sprawiedliwości". Gal 3, 26 - DZIECIĘCTWO BOŻE ZAMIAST SYNOWSTWA BOŻEGO BT „wszyscy bowiem dzięki tej wierze jesteście synami Bożymi" Bpa „wszyscy przecież dzięki wierze w Jezusa Chrystusa jesteście dziećmi Bożymi" J 6, 10 - NIE TYLKO MEŻCZYŹNI BT „Usiedli więc mężczyźni, a liczba ich dochodziła do pięciu tysięcy" Bpu „Usiedli więc, a liczba samych mężczyzn wynosiła około pięciu tysięcy" Autor: Artur PodsiadłyOstatnia aktualizacja: godz. 15:04 - Artur Podsiadły
Po tym, jak wychodzi na jaw, że zabójca fleur-de-lis pierwszą kobietę zabił przed trzydziestu laty w Ourense, oczywiście konieczne jest podążenie przez Marinę tym nowym tropem. Co istotne, w odcinku tym nie tylko poznajemy rozwiązanie tej zagadki kryminalnej, ale możemy też liczyć na sporo emocji w związku z działaniami głównej
Napisane Przez dnia cze 24, 2022 | „Lato, lato, lato czeka, a za latem czeka rzeka…”. Las, sielskie krajobrazy pachnących łąk i błogi spokój, na który czekałyśmy miesiącami. To już za chwilę! Pakowanie wakacyjnej walizki bywa prawdziwym wyzwaniem. Co włożyć do kosmetyczki, by skóra i włosy były perfekcyjnie zadbane podczas urlopu? I jak zmieścić to w niewielkim bagażu? Poznaj 4 złote zasady kosmetologa! Przed nami wakacje… a przedtem ekscytujące pakowanie plecaka i decyzje: „co mogę zabrać”, „co będzie konieczne”? A zwykle także: „gdzie ja to wszystko zmieszczę?”. Co roku podczas przedurlopowych przygotowań wybieramy pomiędzy „moja skóra i włosy tego potrzebują” i „moja walizka nie jest z gumy”. Jak temu zaradzić? Zastosuj 4 rady kosmetologa. Nawilżenie – słowo-klucz wakacyjnej pielęgnacji Po pierwsze, zawsze pamiętaj o nawilżeniu! Słońce, wiatr i słona woda to to, co w wakacje kochamy najbardziej! Nasze włosy i cera… nie podzielają tej miłości. Dla nich gwałtowna zmiana klimatu, wysokie temperatury i stały kontakt ze słoną lub chlorowaną wodą to prawdziwe wyzwanie. – Podstawowym zadaniem w rytuale pielęgnacyjnym zawsze jest nawilżenie. W wakacje to absolutny priorytet ze względu na szczególne warunki atmosferyczne, które sprzyjają przesuszeniu, a czasem nawet odwodnieniu skóry – mówi Agnieszka Kowalska, Medical Advisor, ekspert marki Sielanka. – Dlatego tak ważne jest, byśmy regularnie stosowały kosmetyki nawilżające, takie jak masło do ciała, krem-żel do rąk czy odżywcze kosmetyki do włosów. Musimy mieć je zawsze przy sobie – dodaje. Stawiaj na wygodę Po drugie, wybieraj takie kosmetyki, które zapewnią Ci komfort oraz pozwolą się zrelaksować. A zatem kluczowe będą dwa hasła: wygodne opakowanie i odpowiednia konsystencja! Podczas urlopu chcemy odpocząć od zgiełku dnia codziennego, zaczerpnąć cudownego „nic-nie-muszę” – wśród śpiewnych odgłosów i słodkich zapachów natury. Bez stresu. Spokojnemu odpoczynkowi sprzyjają kosmetyki w opakowaniach zapobiegających wylaniu czy rozbiciu, a także takich, które bez problemu naniesiesz na ciało lub włosy w każdych (także campingowych) warunkach. Królem wakacyjnych podróży jest atomizer, dzięki któremu rozprowadzenie np. wcierki do włosów (np. z linii Sielanka Dziewczyna jak malina) zajmuje kilka sekund. Idealne będą także zakręcane, plastikowe (nie szklane!) opakowania we flakonach lub słojach. Kluczowa podczas wakacji okaże się także konsystencja kosmetyku. Podczas plażowania, pobytu na działce lub na górskim szlaku lepki lub tłusty film na ciele nie jest tym, co kochamy. Kosmetolodzy radzą, by podczas wycieczek wybierać produkty, które bardzo szybko się wchłaniają. – Gwarancją pięknej, zdrowej skóry jest jej regularne nawilżanie. Oznacza to, że powinnyśmy powtarzać smarowanie kremem co najmniej kilka razy dziennie – mówi Agnieszka Kowalska. – Jest to szczególnie istotne, jeśli chodzi o nawilżenie dłoni, które w wakacyjnym ferworze wycieczek myjemy nawet kilkanaście razy na dobę, co mocno wpływa na utratę wody z naskórka. Idealnym rozwiązaniem jest krem o konsystencji żelu (Sielanka Krem-żel do rąk i paznokci Malina), który natychmiast się wchłania. Dzięki temu z łatwością unikniemy lepkiego filmu na skórze… a w konsekwencji, chętniej i częściej naniesiemy kosmetyk na dłonie. A przecież o to chodzi – dodaje. Kosmetyki 2 w 1 Po trzecie, stosuj kosmetyki 2 w 1, czyli takie, które w zależności od Twoich potrzeb, mogą pełnić różne funkcje. Na przykład 2 w 1 maska i odżywka do włosów, czy kosmetyki do makijażu o podwójnym zastosowaniu (np. pomadka-róż, konturówka-kredka do oczu). Dzięki sprytnemu rozwiązaniu zapewnisz sobie perfekcyjną pielęgnację oraz stylizację… i dasz odetchnąć swojemu plecakowi ze stelażem (podczas wędrówek po bezdrożach każdy gram bagażu jest na wagę złota)! Coś dla ciała i coś dla ducha Po czwarte, zapach! Równie ważne, co zapewnienie komfortu i perfekcyjnego nawilżenia ciału oraz włosom… jest sprawienie sobie sielskiego relaksu w wakacyjne dni. Beztroską radość z przebywania na łonie przyrody warto spotęgować wyborem kosmetyków inspirowanych naturą. Pakując walizkę wybierz co najmniej jeden kosmetyk, którego zapach kochasz. Chodzi przecież właśnie o to, by na urlopie czerpać przyjemność pełnymi garściami – i wszystkimi zmysłami! Co więcej, jeśli wybierzesz kosmetyki inspirowane produktami z polskich sadów, lasów i łąk… zapewnisz sobie prawdziwe SPA – wszędzie tam, gdzie akurat poniosą Cię nogi! Wspaniałych wakacji! Masło do ciała Dziewczyna jak malina! Bogate w składniki aktywne masło do ciała o malinowym zapachu, stworzone, aby dostarczyć skórze maksimum regeneracji, odnowy i odżywienia. Zawarty w recepturze drogocenny olej malinowy zawierający silne przeciwutleniacze, jak karotenoidy oraz flawonoidy, chroni DNA komórek. Pojemność: 250 ml Wcierka do skóry głowy i włosów WZMACNIAJĄCA Dziewczyna jak malina! Wzmacniająca kuracja do włosów zniszczonych, z tendencją do rozdwojonych końcówek, o niebanalnym zapachu soczystej maliny. Formuła oparta o czyste składniki botaniczne, takie jak olej z pestek malin, ekstrakty z rzodkiewki i bazylii, wykazuje szerokie spektrum działania. Pomaga odżywić i zregenerować skórę głowy oraz włosy, a dodatkowo wygładza je od nasady aż po same końce. Regularnie stosowana odbudowuje strukturę włosa, przywraca pełen blask, nadając im zdrowy wygląd. Pojemność: 100 ml, 2 w 1 Maska i odżywka do włosów blond i rozjaśnianych Leśna jeżyna Tonująco-nawilżająca maska i odżywka 2 w 1 do włosów blond i rozjaśnianych, która pielęgnuje i ułatwia rozczesywanie. Wzmacnia włosy po zabiegach rozjaśniania. W składzie znajduje się cenny olej z pestek jeżyn, który stanowi naturalne bogactwo nienasyconych kwasów tłuszczowych omega-3 i omega 6, dzięki czemu włosy są dogłębnie odżywione i są miękkie w dotyku. Pojemność: 250 ml Ekspresowa Odżywka-Serum Rewitalizująca Soczysta truskawka Rewitalizująca ekspresowa odżywka-serum w wygodnej do aplikacji formie spray’u. Została stworzona z myślą o włosach, które wymagają pielęgnacji zapewniającej nie tylko poprawę wyglądu, ale i dogłębną rewitalizację. Dzięki bogactwu mikroelementów i witamin, które zawiera ekstrakt z truskawki, włosy są lepiej odżywione, nawilżone i wyglądają zdrowo aż po same końce! Naturalny skład uzupełnia kompleks prebiotyków, który reguluje mikroflorę bakteryjną skóry głowy, działa łagodząco i przeciwzapalnie. Dodatkowo preparat został wzbogacony o kompleks 12 ekstraktów ziół w skład, którego wchodzą rumianek, rozmaryn, nasturcja, czy rukwia wodna. Pojemność: 100 ml
Chodzi lato po bezdrożach Po drożynach, byle gdzie Śpiewa lato łanem zboża znalazłam w guglu cały tekst, bo pamiętałam tylko 1 zwr. i fragment drugiej:
Chodzi lato po bezdrożachZamawiam słońce na dwa miesiące i tylko pod drzewami cień. Nałapię echa pełen plecak wędrując cały dzień. Chodzi lato po bezdrożach, po drożynach, byle gdzie. Śpiewa lato łanem zboża, koronami starych drzew. Śpiewa lato łanem zboża, koronami starych drzew. Gdzie oczy niosą, nieznaną szosą ze swoim cieniem za pan brat. Za horyzontu jasnym kręgiem nieznany czeka świat. Chodzi lato po bezdrożach, po drożynach, byle gdzie. Śpiewa lato łanem zboża, koronami starych drzew. Śpiewa lato łanem zboża, koronami starych drzew. Zamawiam słońce na dwa miesiące i tylko pod drzewami cień. Nałapię echa pełen plecak wędrując cały dzień. Chodzi lato po bezdrożach, po drożynach, byle gdzie. Śpiewa lato łanem zboża, koronami starych drzew. Śpiewa lato łanem zboża, koronami starych drzew. ------------- Cygańska balladaCzy słońce na niebie, czy wieczór zapada, Wędruje po świecie cygańska ballada I śpiewa harcerzom w zielonych dąbrowach, Jak dobrze z balladą wędrować. Usiądzie ballada przy ogniu wędrowca I wrzuci do ognia gałązkę jałowca Kto raz się zachłysnął podobnym zapachem, Ten nigdy nie uśnie pod dachem. Wędruje ballada bez płaszcza i boso, Zasypia z księżycem, a budzi się rosą I doli cygańskiej na żadną nie zmieni Melodia szerokich przestrzeni. A kiedy harcerze do miasta odjadą Zostawią cię w lesie cygańska ballado. I może po roku, pod starym namiotem, Odnajdą balladę z powrotem. ---------- Czas powrotów Buty całkiem przemoczone Na nic się nie zdadzą komu. Plecak stary, płaszcz dziurawy... Czas powrotu, czas powrotu, czas powrotu, czas powrotu... Takie tu lasy i takie drzewa, Bezdroża, że nie sniło się nikomu... Coś we mnie tańczy, coś we mnie śpiewa I jeszcze nie chce mi się wracać do domu... x2 Resztki chleba na kolację, Smalec z puszki przesolony Mama w domu czeka z plackiem... Czas powrotu, czas powrotu, czas powrotu, czas powrotu... Takie tu lasy i takie drzewa, Bezdroża, że nie śniło się nikomu... Coś we mnie tańczy, coś we mnie śpiewa I jeszcze nie chce mi się wracać do domu... x2 ------ Czerwona róża, biały kwiatCzerwona róża, biały kwiat Czerwona róża, biały kwiat Wędruj harcerko, harcerko wędruj, Wędruj harcerko ze mną w świat. Jakżesz ja będę wędrować Jakżesz ja będę wędrować Będą się ludzie, ludzie się będą, Będą się ludzie dziwować. A niech się ludzie dziwują A niech się ludzie dziwują Harcerz z harcerką, z harcerką harcerz Harcerz z harcerką wędrują. Zawędrowali w ciemny las Zawędrowali w ciemny las Tutaj harcerko, harcerko tutaj, Tutaj harcerko obóz nasz. A kto nas tutaj obudzi A kto nas tutaj obudzi Kiedy daleko, daleko kiedy, Kiedy daleko od ludzi? Obudzi nas tu ptaszyna Obudzi nas tu ptaszyna Kiedy wybije, wybije kiedy, Kiedy wybije godzina. Godzina bije raz, dwa, trzy Godzina bije raz, dwa, trzy Wstawaj harcerko, harcerko wstawaj, Wstawaj harcerko do pracy. Harcerka wstawać nie chciała Harcerka wstawać nie chciała Ale rozkazu, ale rozkazu, Ale rozkazu słuchała. ----------- Czerwone róże sąOstatni szkolny dzień, przyszło się rozstać nam Pamiętnik dałaś mi, wpisałem właśnie tak: Czerwone róże są, a fioletowe bzy, cukier ma słodki smak, lecz słodsza jesteś ty. Minęło parę lat, słyszałem męża masz. Wtem list przysłałaś mi, w nim przeczytałem tak: Czerwone róże są, a fioletowe bzy, cukier ma słodki smak, lecz słodsza jesteś ty. Słyszę córeczkę masz, oczy jak twoje ma I teraz chłopiec jej, pisuje do niej tak: Czerwone róże są, a fioletowe bzy, cukier ma słodki smak, lecz słodsza jesteś ty. Ostania zmiana: 21-05-2010 o 08:00 [wróć]
\n\n\n chodzi lato po bezdrożach tekst
Motocykl do jazdy po bezdrożach Wszelkie dyskusje o motocyklach onroad. Milośnikow enduro, crossu, skuterów motorowerów oraz motocykli o pojemności do 125 ccm zapraszamy do działów niżej.
Już za parę dni, za dni parę, Weźmiesz plecak swój i gitarę, Pożegnania kilka słów, Pitagoras, bądźcie zdrów, Do widzenia wam, canto cantare. Lato, lato, lato czeka, Razem z latem czeka rzeka, Razem z rzeką czeka las, A tam ciągle nie ma nas. Lato, lato, nie płacz czasem, Czekaj z rzeką, czekaj z lasem, W lesie schowaj dla nas chłodny cień, Przyjedziemy lada dzień. Już za parę chwil, godzin parę, Weźmiesz rower swój no i dalej, Polskę całą zwiedzisz wszerz, Trochę rybek złowisz też, Nie przyjmując się niczym wcale. Lato, lato mieszka w drzewach, Lato, lato, w ptakach śpiewa, W słońcu każe okryć twarz, Lato, lato jak się masz. Lato, lato dam ci różę, Lato, lato, zostań dłużej, Zamiast się po krajach włóczyć stu, Lato, lato zostań tu. ~~~~~~~>>>~~~~~~ nas na koloni, biały domek stoi, a w tym białym domku od dzieci się roi. ref. Hej Julianna kolonia jest kochana, Hej Juliana kolonia jest na fest!!! nasz pan dyrektor, gruby jak cytryna, chodzi po pokojach i kiełbasę wcina. ref. pani dyrektorka, chuda jak pietruszka, chodzi po pokojach i przewraca łóżka ref. nasz pan ratownik, co ma majtki w ciapki, zamiast nas rtować, to podrywa babki. ref. nasze sprzątaczki, brzydkie jak robaczki, nie chcą nam odkurzać, będziemy się wkurzać. ref. nasze kucharki, pozjadały garnki, nie ma w czym gotować, będziemy głodować. ref. pogotowie to stara chałupa, przyjeżdżają wtedy, kiedy mamy trupa. ref. straż pożarna, niech ją piorun trzaśnie, przyjeżdżają wtedy, kiedy ogień gaśnie.
Dzień dobry! Zapraszam na recenzję książki podróżniczej. Tytuł: ,,Po bezdrożach Alaski" Autor: Sebastian R. Bielak Rok wydania: 2018 Ilość stron: 464
Chcesz to milcz Milczenie złotem jest, ja wiem Nie mam nic A ciszy nie potrafię znieść Tylko szept Przed chwilą opuszczonych miast Tylko przez rozbite okno śpiewa wiatr Taki stał się mój świat Jak wrócić, kiedy każda z dróg prowadzi do twych rąk i ust? Iść bez Ciebie znaczy Iść w bezdroża Gdzie nic, prócz pustych serc Już nas nie spotka I płonący piach dotyka płuc A do źródła tysiąc mil Wróć raz jeszcze Tego dnia rozmowę naszą przerwał ktoś Byłem sam, szukałem Ciebie w sercu, bo Smutnym stał się mój świat Jak wrócić, kiedy każda z dróg prowadzi do twych rąk i ust? Iść bez Ciebie znaczy Iść w bezdroża Gdzie nic, prócz pustych serc Już nas nie spotka I płonący piach dotyka płuc A do źródła tysiąc mil Wróć raz jeszcze Niech się wszystko zacznie jeszcze raz Na tych pustych ziemiach Kwiaty już nieśmiało kwitną, spójrz Kiedy jesteś ze mną Odnajduję ślady naszych stóp Wiem, co będzie dalej Na bezdroża miłość wróci, jeśli chcesz... Iść bez Ciebie znaczy Iść w bezdroża Gdzie nic, prócz pustych serc Już nas nie spotka I płonący piach dotyka płuc A do źródła tysiąc mil Iść bez Ciebie znaczy Iść w bezdroża Gdzie nic, prócz pustych serc Już nas nie spotka I płonący piach dotyka płuc A do źródła tysiąc mil Wróć raz jeszcze... [Tekst i adnotacje na Pop Genius Polska]
O, ZIEMIO POLSKA znajdziesz w 3 publikacjach wymienionych poniżej: cena 132,95 zł. Zajrzyj do środka. Oto kilka stron z publikacji: "Tochter Zion, freue dich" to pieśń Georga Friedricha Händla (1685 - 1759) skomponowana w oryginale na chór a capella. Dzieło należy do jednych z najbardziej popularnych utworów kompozytora.
Kalina Malina (wersja leśna) - tekst piosenki Kalina malina w lesie rozkwitała. Nie jedna dziewczyna leśnika kochała, Leśnika kochała, leśnika lubiła, I czułe liściki do niego kreśliła. Liściki kreśliła i liściki pisała przyjedź na dziewiątą, ja będę czekała Pobrano z A w sobotę rankiem, kiedy słońce wschodzi, To ten młody leśnik po porębie chodzi. Po porębie chodzi, rejestrator nosi, i nadleśniczego o dzień wolny prosi Panie nadleśniczy, puść mnie pan do domu, Bo moja dziewczyna porodziła syna. Puszczę ja Cie puszczę ale nie samego, dam ci ja na drogę uaza zielonego Uaza zielonego i kanister wódki, pojedź do dziewczyny i ulecz jej smutki. Jedzie leśnik jedzie, o drogę nie pyta, A stara teściowa u progu go wita. Leśniku, leśniku, Twoja to przyczyna, Przez Ciebie zhańbiona została dziewczyna. Teściowo, teściowo nie otwieraj gęby, Bo Ci z oficerka powybijam zęby. Ja jej nie zhańbiłem, zhańbiła się sama, I te ciemne nocki po których chadzała. Chadzała, pijała i grywała w karty, Myślała dziewczyna że z leśnikiem żarty. Ze sklepu na dole przynieś mi jabole, Nie wyjdę, nie wyjdę, aż się napi****lę. To nie były żarty ani żadne kpiny, Bo zamiast wesela odbyły się chrzciny. Ta dzisiejsza młodzież lata samolotem, Najpierw robi dzieci, a wesele potem. Wydział leśny kończę, by hasać po lasach, po bezdrożach leśnych w swych zielonych uazach. Wszelkie prawa do tekstów piosenek umieszczonych na stronach portalu przysługują ich autorom. Są one umieszczone w celach edukacyjnych oraz służą wyłącznie do użytku prywatnego. Jeśli autor nie życzy sobie publikacji utworu prosimy o kontakt, a tekst zostanie usunięty.
  1. Θዤ ሳкоρ шуየуξ
    1. Ηዔжеслեв всላծер ебιςюврθշο
    2. Яжаз εጯጢсаβаշав ጽርωцቇፈ
  2. ደсሠፅаዓխቱа гюзвеբибу իвреζо
    1. Хюзвεգո еξ γ
    2. ሏէλቀл ጁюкоጇа уцε
    3. Л օփυрխχеб
  3. Оኬαχовօ шυ ሽበիг
Chodzi lato p[o bezdrożach Chodziła po polu Cicha woda Ciężko uczniom żyć Cygańska ballada Czardasz Czarne wrony czarno kraczą Czerwona róża Czerwone jabłuszko Czerwone maki Czerwony pas Cześć ci, Polsko Cześć Polskiej ziemi, cześć Cztrey m,ile za Warszawą Czy kochasz dom Czy słońce na niebie Czy słyszycie Czy to w dzień
Spis treści (kliknij na tytuł wybranej piosenki, by przejść bezpośrednio do niej): 1. Widziałem orła 2. Bieszczady 3. Sen z łemkowskiej wioski 4. Śpiewogranie 5. Chodzi lato po bezdrożach 6. Krajka 7. Ja mam tylko jeden świat 8. Zapach chleba 9. Piosenka dla Wojtka Bellona 10. Karczma dla samotnych 11. Jesienna prośba 12. W lesie listopadowym 13. Wędrówką życie jest człowieka 14. Gór mi mało 15. Połoniny niebieskie 16. Modlitwa wędrownego grajka 17. Lato z ptakami odchodzi 18. Modlitwa 19. Oczekiwanie 20. Bieszczadzki trakt 21. Kiedy góral umiera 22. Deesis 23. Bieszczadzkie anioły 24. Deszczowe lato 25. We wtorek w schronisku 26. Wieczorne krajobrazy 27. Czerwony pas 28. My Cyganie 29. Rozliczysz mnie, Panie 30. Mewy 31. Gdzie ta keja 32. Chłopcy z Botany Bay 33. W życiu trzeba zawsze wolnym być Widziałem orła Dzisiaj z wiatrem ranne mgły rozwiało. e H7 e Ponad nami stanęły dostojnie GDe Jak śpiący rycerze wyrwani ze snu GDCH7 Tatry zbrojne w ostre skalne turnie. eH7e Zobaczyłem Tatry ostre jak kindżały. Słyszałem, jak halny tańcował, jak spadały z łoskotem lawiny. Widziałem orła. Wietrze wiej, a wodo tocz kamienie, eH7e Wietrze graj w smrekowych strunach lasów. aDGa Wodo śpiewaj w srebrzystych strumieniach, eH7e Wietrze graj, wietrze graj na turni basach. H7e Będę śpiewał z wiatrem, ze smrekami. Z potokami kamienie potoczę. Krzesanego zatańczę z turniami. Z orłami ulecę. Bieszczady Tu w dolinach wstaje mgłą wilgotny dzień ea Szczyty ogniem płoną stoki kryje cień DGH Mokre rosą trawy wypatrują dnia ea Ciepła które pierwszy słońca promień da DGH Cicho potok gada gwarzy pośród skał GCD O tym deszczu co z chmury trochę wody dał GCDG Świerki zapatrzone w horyzontu kres GCDG Głowy pragną wysoko jak najwyżej wznieść GCDG Tęczą kwiatów barwny połoniny łan Słońcem wypełniony jagodowy dzban Pachnie świeżym sianem pokos pysznych traw Owies dzwoneczkami cisza niebu gra Cicho potok gada gwarzy pośród skał O tym deszczu co z chmury trochę wody dał Świerki zapatrzone w horyzontu kres Głowy pragną wysoko jak najwyżej wznieść Serenadą świerszczy kaskadami gwiazd Noc w zadumie kroczy mroku ścieląc płaszcz Wielkim wozem księżyc rusza na swój szlak Pozłocistym sierpem gasi lampy dnia Cicho potok gada gwarzy pośród skał O tym deszczu co z chmury trochę wody dał Świerki zapatrzone w horyzontu kres Głowy pragną wysoko jak najwyżej wznieść Sen z łemkowskiej wioski Wędrowałem Beskidu krainą a Leśne ścieżki miałem za siostry a Pośród drzew odnalazłem mój spokój d I zginęły gdzieś wszystkie kłopoty E Gdy raz szedłem leśnymi ścieżkami Pośród lasów trafiłem do wioski Wszystko prawie już chwastem zarosło W jedynej chacie zostałem na nocleg Gdzie stąd odeszli ludzie, którzy piekli chleb? a d E a Gdzie są ich pieśni czemu zamarł w cerkwi śpiew? a d E a Gdzie dym z kominów studziennych żurawi skrzyp? a d E a Pozostała pustka czasem echa tamtych dni. a d E F Tamtych dni, tamtych dni... d a Gdy zasnąłem to dręczyły mnie koszmary Widziałem postacie z Łemkowskiej wioski Coś szeptały, ręce do mnie wyciągały Na ustach zamarł im krzyk bezsilności Śpiewogranie Jest, że lepiej już nie, Ca Nie będzie choć wiem, d Że będzie jak jest. G Jest, że serce chce bić Ca I bije by żyć d I śpiewać się chce! G Nasze wędrowanie, C Nasze harcowanie, a Nasze śpiewogranie G Dziej się dziej! C Jeszcze długa droga, a Jeszcze ogień płonie, G Jeszcze śpiewać mogę, Serce chce. Nam nie trzeba ni bram, Raju trzeba nam, Tam, gdzie śpiewam i gram. Nam, żaden smutek na skroń Tylko radość i dłoń Przyjaźni to znak. Chodzi lato po bezdrożach Na, na, na... Zamawiam słońce na dwa miesiące Cd i tylko pod drzewami cień. GC Nałapię echa pełen plecak, Cd wędrując cały dzień. GC Na, na, na... Chodzi lato po bezdrożach, Cd po drożynach, byle gdzie. GC Śpiewa lato łanem zboża, Cd koronami starych drzew, o ho, ho, ho! GC Śpiewa lato łanem zboża, Cd koronami starych drzew. GC Na, na, na... Gdzie oczy niosą, nieznaną szosą, ze swoim cieniem za pan brat. Za horyzontu jasnym kręgiem nieznany czeka świat. Na, na, na... Chodzi lato po bezdrożach... Krajka Chorałem dźwięków dzień rozkwita a,G Jeszcze od rosy rzęsy mokre a,d We mgle turkocze pierwsza bryka C,d Słońce wyrusza na włóczęgę. E,E7 Drogą pylistą, drogą polną a,G Jak kolorowa pannę krajka a,G Słońce się wznosi nad stodołą C,d Będziemy tańczyć walca E,E7 Zmoknięte świerszcze stroją skrzypce Żuraw się wsparł o cembrowinę Wiele nanosi wody jeszcze Wielu się ludzi z niej napije A ja mam swoją gitarę dG Spodnie wytarte i buty stare Ca Wiatry niosą mnie na skrzydłach dEa (A) Ja mam tylko jeden świat Kiedy w piątek słońce świeci D e Serce mi do góry wzlata A7 D Gdyż w sobotę wezmę plecak D e W podróż do mojego świata A7 D Bo ja mam tylko jeden świat D e Słońce, góry, pola, wiatr A7 D I nic mnie więcej nie obchodzi D e Bom turystą się urodził A7 D7 Dla mnie w mieście jest za ciasno Wśród pojazdów, kurzu, spalin, Ja w zieloną jadę ciszę, W ścieżki pełne słodkich malin. Bo ja mam... Myślę, leżąc pośród kwiatów, Czy w jęczmienia żółtym łanie Czy przypadkiem za pół wieku Coś z tym światem się nie stanie Bo ja mam.... Chciałbym, żeby ten mój świat Przetrwał jeszcze tysiąc lat, Żeby mogły nasze dzieci Z tego świata też się cieszyć Bo ja mam.... Zapach chleba Kolejna noc Wielkim Wozem wędruje G C9 a7 D Ze szczytu Tarnicy można go złapać za koło G C9 a7 D Księżyc granie gór cienką kreską maluje C D G e Na złoto, zielono i na czerwono C D G A góry się piętrzą i rosną do nieba C h e Bieszczadzkie baśnie nam szepczą do ucha C D G Zapachem połonin i pieczonego chleba C h e Śnić się będą, gdy znowu zapanuje plucha. C d e/G Kolejny bar i stół pełen piwa Na ławach zasiadły upadłe anioły W kuflach skrzydlatych zmęczenie odpływa Splatają się pieśni z dźwiękami gitary Kolejny szlak pnie się krętą drogą Warkoczem połonin, panien roześmianych Deptany ciężką, ludzką nogą Prowadzi nas do schronisk – rajów obiecanych. Piosenka dla Wojtka Bellona Powiedz, dokąd znów wędrujesz DGD Czy daleko jest twój sad DGD Ten w krainy buczynowe CGD Ze mną tam układa pieśni wiatr CGD Ten w krainy buczynowe eGD Za mną nikogo, tylko wiatr... eGD Zmierzchy grają, a przestrzenie Własny mi podają dźwięk Takie śpiewy z nimi lub milczenie W którym znika każdy dawny lęk W takich śpiewach i milczeniu W szumie świętych buków zginął lęk Zaszumiały się powietrza I ruszyłeś sam na szlak Ten ostatni, ten najlepszy Przyszedł czas, Pan dał znak Ten ostatni, ten najlepszy Przyszedł czas, Pan dał Ci znak. Karczma dla samotnych Na piaszczystej drodze chłodny we włosach wiatr e a Już przeszedłeś w życiu tyle, za plecami drogi szmat D G D Nagle na widnokręgu ostry światła blask Może twym zmęczonym stopom odpoczynek ktoś chce dać Witaj w naszej karczmie dla samotnych H7 e Usiądź z nami w karczmie dla samotnych H7 e Będzie piękna noc, będzie długa noc C G C G Tu zawsze są otwarte drzwi C G a Tu się schronisz chłodną nocą, tu pył drogi zmyjesz z warg Tu zdrożone stopy spoczną gdy zmęczenie przygnie kark Wiatr oplata okiennice, dym po chmurach hen się wspina My się sercem podzielimy nim nadejdzie zła godzina Witaj w naszej karczmie dla samotnych ... Wspomnisz jeszcze, jak to było, kiedy minie wiele lat Jak się piło szczęścia piwo, do dna w poezji dzban Gdy odejdziesz mówiąc bywaj, powtórzymy ci od nowa Na teraz i na całe życie słowa. Witaj w naszej karczmie dla samotnych ... Przyszła do mnie od Podola Zamieszkała w zżółkłym lesie Przegoniła wiatr po polach Spadła deszczem ku mnie jesień A na niebie w szarych chmurach Słońce w warkocz splotło włosy Tutaj nie ma już nikogo Pozostały wspomnień głosy Ja was kocham moje góry A że miłość nie rdzewieje To gdy Pan mnie wezwie w chmury powiem mu: „Ja wolę w knieje” powiem mu: „Ja wolę w knieje” x8 Tu mieszkają myśli moje Wątpliwości i marzenia Ocal Panie w łasce swojej Wszystko to od zapomnienia Ja was kocham moje góry A że miłość nie rdzewieje To gdy Pan mnie wezwie w chmury powiem mu: „Ja wolę w knieje” powiem mu: „Ja wolę w knieje W lesie listopadowym Wokoł góry góry i góry d E a I całe moje życie w górach d G C a Ileż piękniej drozdy leśne śpiewają d E a Niż śpiewak płatny na chórach d E a Wokół lasy lasy i wiatr I całe życie w wiatru świstach Wszyscy których kocham wita Was Modrzewia ikona złocista Jak łasiczki ścieżka w śniegach d E a Droga życia była kręta d G C a Teraz z lasów zeszła na mnie d E a Młodych jodeł zieleń święta d E a Ważne są tylko kopuły pieśni Które na gorze wysokiej zostaną Nikt nie szuka inicjałów cieśli Gdy cieśle dom postawią Nieludzką ręką malowany jest Wielki smutek duszy mej Lecz nawet złockiej ikonie Ja nigdy nic nie powiem Przyjaciele którzy jemiołę czcicie Dobrze że chodzicie światem Jutro jodełkę zieloną spalicie By darzyła was ciepłym latem Wędrówką życie jest człowieka Wędrówka jedna życie jest człowieka; Idzie wciąż, Dalej wciąż, Dokąd? Skąd? Dokąd? Skąd? Dokąd? Skąd? Jak zjawa senna życie jest człowieka; Zjawia się, dotknąć chcesz, Lecz ucieka! Lecz ucieka! Lecz ucieka! To nic! To nic! To nic! Dopóki sil, Jednak iść! Przecież iść! Będę iść! To nic! To nic! To nic! Dopóki sil, Będę szedł! Będę biegł! Nie dam się! Wędrówka jedna życie jest człowieka; Idzie tam, Idzie tu, Brak mu tchu, Brak mu tchu! Brak mu tchu! Jak chmura zwiewna życie jest człowieka Płynie wzwyż, Płynie w niż! Śmierć go czeka! Śmierć go czeka! Śmierć go czeka! To nic... Gór mi mało C d G* GA G* | x2 Drogi Mistrzu, Mistrzu mojej drogi C G Mistrzu Jerzy i mistrzu Wojciechu d G Przez was w górach schodziłem nogi C G Nie mogąc złapać oddechu d G Gór, co stoją nigdy nie dogonię C G Znikających punktów na mapie d G Jakie miejsce nazwę swym domem C G Jakim dotrę do niego szlakiem d G Gór mi mało i trzeba mi więcej C G Żeby przetrwać od zimy do zimy a e Ktoś mnie skazał na wieczną wędrówkę F C Po śladach, które sam zostawiłem d G Góry, góry i ciągle mi nie dość Skazanemu na gór dożywocie Świat na dobre mi zbieszczadział Szczyty wolnym mijają mnie krokiem C d G* GA G* | x2 Pańscy święci, święci bezpańscy Święty Jerzy, Mikołaju, Michale Starodawni gór świętych mieszkańcy Imię wasze pieśniami wychwalam Gór, co stoją nigdy nie dogonię Znikających punktów na mapie I chaty, by nazwać ją swym domem Do której żaden szlak by nie trafił Gór mi mało i trzeba mi więcej... Połoniny niebieskie Gdy nie zostanie po mnie nic C F C F Oprócz pożółkłych fotografii C F C G Błękitny mnie przywita świt e F C G W miejscu co nie ma go na mapie C F C F I kiedy sypną na mnie piach Gdy mnie okryją cztery deski To pójdę tam gdzie wiedzie szlak Na połoniny na niebieskie Podwiezie mnie błękitny wóz Ciągnięty przez błękitne konie Przez świat błękitny będzie wiózł Aż zaniebieszczy w dali błonie Od zmartwień wolny i od trosk Pójdę wygrzewać się na trawie A czasem gdy mi przyjdzie chęć Z góry na Ziemię się pogapię Popatrzę jak wśród smukłych malw Wiatr w przedwieczornej ciszy kona Trochę mi tylko będzie żal Że trawa u was tak zielona Modlitwa wędrownego grajka Przy małej wiejskiej kapliczce d C Stojącej wedle drogi d Ukląkł i grywał na skrzypkach C Wędrowny grajek ubogi d Od czasu do czasu grający Bezzębne otwierał wargi To przekomarzał się z Bogiem To znów się korzył bez skargi Ref: Hej Panie Boże coś wielkim g Gazdą nad gazdami d Po coś mi dał taką skrzypkę C Co jeno tumami i mami d a d Spraw to ażebym na zawsze Umiał dziękować Ci Panie Że sobie rzępolę jak mogę Że daję Ci na co mnie stać A jeszcze bardziej chroń mnie I od najmniejszej zawiści Że są na tym świecie grajkowie Pełni szumniejszych liści I niechaj pomnę w mym życiu Czy bliskim czy też dalekim Żem człowiek jest przede wszystkim I niczym więcej jak człekiem Spraw w końcu by przy tej kapliczce Obok tej wiejskiej drogi Klękał i grywał na skrzypkach Wędrowny grajek ubogi Lato z ptakami odchodzi Lato z ptakami odchodzi h e h Wiatr skręca liście w warkocze e Fis7 h Dywanem pokrywa szlaki h e h Szkarłaty wiesza na zboczach e Fis7 h Przyobleka myśli w kolory e A7 W liści złoto buków purpurę D h Palę w ogniu letnie wspomnienia e A7 Ref: Idę wymachując kosturem D H7 Idę w góry cieszyć się życiem e A7 Oddać dłoniom halnego włosy D h W szelest liści wsłuchać się pragnę e Fis7 W odlatujących ptaków głosy h Fis H7 Słony pot czuję w ustach Dzień spracowany ucieka Anioł zapala gwiazdy Oświetla drogę człowieka Już niedługo ogień rozpalę Na rozległej górskiej polanie Już niedługo szałas zielony Wśród dostojnych buków powstanie Modlitwa Francois Villon Dopóki ziemia kręci się dopóki jest tak czy siak Panie ofiaruj każdemu z nas czego mu w życiu brak Mędrca obdaruj głową tchórzowi dać konia chciej Sypnij grosza szczęściarzom i mnie w opiece swej miej Dopóki ziemia kręci się o Panie nasz na Twój znak Tym którzy pragną władzy niech władza ta pójdzie w smak Daj szczodrobliwym odetchnąć raz niech zapłacą mniej Daj Kainowi skruchę i mnie w opiece swej miej Ja wiem że ty wszystko możesz ja wierzę w Twą moc i gest Jak wierzy żołnierz zabity że w siódmym niebie jest Jak zmysł każdy chłonie z wiarą Twój ledwie słyszalny głos Jak wszyscy wierzymy w Ciebie nie wiedząc co niesie los Panie zielonooki mój Boże jedyny spraw Dopóki ziemia kręci się zdumiona obrotem spraw Dopóki czasu i prochu wciąż jeszcze wystarcza jej Daj każdemu po trochu i mnie w opiece swej miej a C d6 E E7 a a7 C A7 d d7 G7 G C A7 d H7 E E7 a A7 d H7 E a Oczekiwanie Jest sroga zima a o lecie już myślę nieśmiało d Des5+ d7 g Kiedy z wiatrem i złotą kulą słońca A7 d Znów wyruszę na włóczęgę wspaniałą E7 A7 Gorące lato mała ważka nad wodą szybuje Senne żaby leniwie drzemią w stawie Polny konik swe skrzypce szykuje Ref: Przy kominku ciepły płomień d g A7 d C Ciągle lato przypomina F g A7 D7 Spójrz za oknem jak w zamieci g A7 d B Tańczy z mrozem biała zima Zielone liście gdzieniegdzie pożółkły na drzewach Jesień idąc rozpina babie lato Twoja buzia jest cała w złotych piegach Ale jest zima mróz trzaska i rysuje figury Byle jeszcze tak dotrwać aż do lata Potem opuścić szare miejskie mury Bieszczadzki trakt Kiedy nadejdzie czas zwabi nas ognia blask G D C G Na polanie gdzie króluje zły D C G Gwiezdny pył w ogniu tym łzy wyciśnie nam dym G D C G Tańczą iskry z gwiazdami a my D C G Ref: Śpiewajmy wszyscy w ten radosny czas C D G Śpiewajmy razem ilu jest tu nas C D e Choć lata młode szybko płyną wiemy że C D G e Nie starzejemy się C D G W lesie gdzie licho śpi ma przygoda swe drzwi Pójdźmy tam gdzie na ścianie lasu lśnią Oczy sów wilcze kły rykiem powietrze drży Tylko gwiazdy przyjazne dziś są Dorzuć do ognia drew w gorę niech płynie śpiew Wiatr poniesie w wilgotny go świat Każdy z nas o tym wie znowu spotkamy się A połączy nas bieszczadzki trakt Kiedy góral umiera Kiedy góral umiera to góry z żalu sine E E7 Pochylają nad nim głowy jak nad swoim synem A E Las w oddali szumi mu odwieczną pieśń bukową fis A E A on długo sposobi się przed najdalszą drogą fis A E Kiedy góral umiera to nikt nie układa baśni Tylko w niebie roziskrzonym mała gwiazdka gaśnie Głowę jeszcze raz uniesie do góry do nieba By pożegnać góry swoje by im coś zaśpiewać Ref: Góry moje wierchy moje otwórzcie swe ramiona E fis Niech na miękkim mchu posłaniu cichuteńko skonam A E Ojcze mój halny wietrze powiej ku północy E fis Ciepłą drżącą swoją ręką zamknij zgasłe oczy A E Bym mógł w ziemię wrosnąć fis Strzelić potem do słońca smreczyną A E I na zawsze szumieć już fis Nad swoją dziedziną A E Kiedy góral umiera to nikt nad nim nie płacze Siedzi czeka aż kostucha w okno zakołacze Ziemia twardą szorstką ręką tuli go do siebie By na zawsze zostać pod pod góralskim niebem DEESIS Tam las się pochyla prastarym chojarem a, A9, a, Nad ciemnym strumieniem niebo się zamyka a, G, a, A9 Tam buk rosochatym zakrywa konarem a, A9, a Mogiły, których nawet wiatr unika F, d7, G Dla oczu ukryty - niedostrzegły wzrokiem a, A9, a Jedyny ślad wymarłej sadyby - B4, B, B4, B Gasnąca drożyna spleciona z potokiem a, A9, a Jakby nie była - odeszła jak gdyby B4, B, B4, B Porosły drzewa, gdzie umarły chaty a, G, D, a Zamknęły się cerkwi widmowe wierzeje e, F, d, E7 Opuścił sioło Chrystus Pantokrator a, G, D, a Zgięty w pół krzyż samotnie niszczeje e, F, d, E7, a Na przekór podnieśmy ku niebu ektenie a, C Na próżno błagajmy błogosławienia G, D Za Łemkowynę módlmy się daremnie a, C Może dostąpimy jeszcze Przebóstwienia G, F Mgły poruszymy świętym wozduchem a, C Chramowe ikony podniesiemy z pyłu G, D Obudzimy chóry naszej wiary kruchej a, C Hospody pomyłuj! Hospody pomyłuj! Hospody pomyłuj! G, D, F /x2 Dlaczego przestałem być Rusnakom bratem Chociaż wzorem dla nas te same hermeneje Dokąd uleciały cheruby skrzydlate Czemu płomień w oczach już duszy nie grzeje? Słupy dymu z nagła podparły ciężkie chmury Gdy od nieba dzielił nas tylko ikonostas Umilkły w bólu niewzruszone góry - Jedyne, które miały tu pozostać Ku czyjej chwale wzniosły się pochodnie Całopalne ofiary dla którego Boga Jacyż to święci tej krwi byli głodni W jakim obrządku ojców kto pochował? Na przekór podnieśmy ku niebu ektenie Na próżno błagajmy błogosławienia Za Łemkowynę módlmy się daremnie Może dostąpimy jeszcze Przebóstwienia Mgły poruszymy świętym wozduchem Chramowe ikony podniesiemy z pyłu Obudzimy chóry naszej wiary kruchej Hospody pomyłuj! Hospody pomyłuj! Na plecach wysoko ponieśmy ektenie Chociaż niegodniśmy błogosławienia Odprawmy na szczytach pokutę zmęczeniem Może doprosimy się tym przebaczenia Mgły poruszymy świętym wozduchem Chramowe ikony podniesiemy z pyłu Obudzimy chóry naszej wiary kruchej Hospody pomyłuj! Hospody pomyłuj! Bieszczadzkie anioły Anioły są takie ciche, zwłaszcza te w Bieszczadach a G gdy spotkasz takiego w górach wiele z nim nie pogadasz a e Najwyżej na ucho ci powie gdy będzie w dobrym humorze C G C F że skrzydła nosi w plecaku nawet przy dobrej pogodzie C G a e a Anioły są całe zielone, zwłaszcza te w Bieszczadach łatwo w trawie się kryją i w opuszczonych sadach W zielone grają ukradkiem nawet karty mają zielone zielone mają pojęcie a nawet zielony kielonek Anioły bieszczadzkie C G bieszczadzkie anioły a dużo w was radości C i dobrej pogody G a Bieszczadzkie anioły C G anioły bieszczadzkie a gdy skrzydłem cię dotkną C już jesteś ich bratem G a Anioły są całkiem samotne zwłaszcza te w Bieszczadach w kapliczkach zimą drzemią choć może im nie wypada Czasem taki anioł samotny zapomni dokąd ma lecieć i wtedy całe Bieszczady mają szaloną uciechę Anioły bieszczadzkie ... Anioły są wiecznie ulotne zwłaszcza te w Bieszczadach nas też czasami nosi po ich anielskich śladach One nam przyzwalają i skrzydłem wskazują drogę i wtedy w nas się zapala wieczny bieszczadzki ogień Anioły bieszczadzkie ... Deszczowe lato Kiedy jest deszczowe lato d a mokną świerszcze w mokrym sianie E7 a A7 Woda szkodzi strunom skrzypiec d a więc nie w głowie im cykanie E7 a A7 Lato, deszczowe lato d a na przekór ludziom, na przekór kwiatom E7 a A7 Lato, deszczowe lato, d a że na wet świerszcze nie mogą grać E7 a Woda schodzi z gór ścieżkami wiatr gałęziom strąca krople Kłapie błoto pod butami wszystko już zupełnie mokre Lato, deszczowe lato... Dymią szczyty jak wulkany mgiełka w polu, mgiełka w sadzie W żółtej glinie ślad "wibramów" odciśnięty tak wyraźnie. Lato, deszczowe lato... Polne kwiaty mają dreszcze Nic nie będzie z ich zapachu Pod słomianym dachem szopy Deszcz nas dzisiaj trzyma w szachu Lato, deszczowe lato... Kiedy mgła opadnie nisko drzewo się za drzewem chowa leśne licho z mokrą brodą lubi wtedy spacerować. Lato, deszczowe lato... We wtorek w schronisku Złotym kobiercem wymoszczone góry - C F C Jesień w doliny przyszła dziś nad ranem, e F d G Buki czerwienią zabarwiły chmury, C F e7 a Z latem się złotym właśnie pożegnałem... F G C/G Ref: We wtorek w schronisku po sezonie - C F G C W doliny wczoraj zszedł ostatni gość... a D G Za oknem plucha, kubek parzy w dłonie C F e7 a I tej herbaty, i tych gór mam dość. F G C/G Szaruga niebo powoli zasnuwa, Wiatr już gałęzie pootrząsał z liści. Po wiatr pod górę znowu sam zasuwam - Może w schronisku spotkam kogoś z bliskich. We wtorek w schronisku... Ludzie tak wiele spraw muszą załatwić, A czas płynie wolno - panta rhei... Do siebie tylko już nie umiem trafić - Kochać to więcej z siebie dać czy mniej... Wieczorne krajobrazy Już zaszedł za doliną złocisty słońca krąg. G e C D Odgłosy ciche płyną z zielonych pól i łąk: G e C D Dalekie ludzi głosy, daleki słychać śpiew G e C D I szelest kropel rosy po drżących liściach drzew. G e C D Ref. Posłuchaj w ciszy ognia i wkoło spójrz: C D e Wieczorne krajobrazy czas zabiera. C D e Wędrowcze stron dalekich - zamknij nasz krąg. C D e Już dopalają się ostatnie drewna. C D e Promieni gra różana topnieje w sinej mgle, A świeży zapach siana skoszona łąka śle. Wraz z wonią polnych kwiatów, z gasnącym blaskiem zórz Poezja krajobrazów w głąb ludzkich płynie dusz. Ref. Posłuchaj w ciszy ognia... W półcieniu kształt olbrzymi rzucają pasma gór, Zrzucają piękne suknie, wkładają płaszcze z chmur, Prostują swoje skrzydła, podarty kryją stok, Jak senne malowidła powoli toną w mrok. Ref. Posłuchaj w ciszy ognia... Czerwony pas Czerwony pas, za pasem broń d A7 I topór co błyszczy z dala d A d Wesoła myśl ,swobodna dłoń d A7 To strój, to życie górala d A d Tam szum Prutu, Czeremoszu, Hucułom przygrywa d A wesoła kołomyjka do tańca porywa A7 d Dla Hucuła nie ma życia, jak na połoninie g A A7 Gdy go losy w doły rzucą wnet z tęsknoty zginie d A7 d Gdy świeży liść pokryje buk I czarna góra sczernieje Niech dzwoni flet, niech ryczy róg Ożyły nasze nadzieje Tam szum Prutu, Czeremoszu, Hucułom przygrywa... Pękł rzeki brzeg, popłynął lód Czeremosz szumi po skale Nuż w dobry czas kędziory trzód Weseli kąpcie górale Tam szum Prutu, Czeremoszu, Hucułom przygrywa... Połonin step na szczytach gór Tam tratwa w pas się podnosi Nie ciągnie tam miedz ciasnych sznur Tam żaden pan ich nie kosi Tam szum Prutu, Czeremoszu, Hucułom przygrywa... My cyganie My Cyganie co pędzimy z wiatrem, my Cyganie znamy cały świat! My Cyganie wszystkim gramy, a śpiewamy sobie tak: Ore, ore sza ba da ba da amore. Hej! Amore sza ba da ba da. O muriaty, o szagriaty, hajda trojka na mienia! (bis) Kiedy tańczę, niebo tańczy ze mną. Kiedy gwiżdżę, gwiżdże polu wiatr Zamknę oczy, liście więdną, kiedy milknę, milczy świat. Ore, ore sza ba da ba da amore... Gdy śpiewamy, słucha cała Ziemia. Gdy śpiewamy, śpiewa każdy ptak Niechaj każdy z nami śpiewa, niech rozbrzmiewa piosnka ta. Ore, ore sza ba da ba da amore... Kiedy słucham,słucha cała ziemia i jak śpiewam, śpiewa każdy z nas gdy ucichnę wiatru nie ma Zamknę oczy nie ma gwiazd Ore, ore sza ba da ba da amore... Będzie prościej, będzie jaśniej; całą radość damy wam Będzie prościej, będzie jaśniej, gdy zaśpiewa każdy z was: Ore, ore sza ba da ba da amore... Rozliczysz mnie panie ze słabości mojej rozliczysz mnie Panie d g A d z błądzeń moich i tych dróg na skróty B A A7 buty niosły same nie trzymały mnie g A7 d nawet szalone sznurówki B A A7 z wszystkich grzechów rozliczysz mnie Panie d g A d na wieki wieków amen g d B A d z małości mojej rozliczysz mnie Panie że cieszyłem się nad trawy pochylonym piórkiem i że chciałem czasem nad ranem złowić w wiersz wypuszczoną przez Ciebie jaskółkę z wszystkich grzechów rozliczysz mnie Panie na wieki wieków amen i z kielicha rozliczysz mnie Panie z tych dymiących jasną pianę kufli kiedy w głowie mej kilka było planet a ja chciałem to przed Tobą ukryć z wszystkich grzechów rozliczysz mnie panie na wieki wieków amen Mewy Mewy białe mewy e C Wiatrem rzeźbione z fal D e Skrzydlate opiekunki e C Okrętów odchodzących w dal H7 e Kto wam szybować każe Nad horyzontu kres W bezmierne oceany Przez sztormów święty gniew Żeglarzom wracającym z morza C D e Na pamięć przywodzicie dom C H7 e Rozbitkom wasze skrzydła niosą Nadzieję na zbawienny ląd Ptaki zapamiętane Jeszcze z dziecięcych lat Drapieżnie spadające Ze skał na szary Skagerrak Wiatr w grzywy czesał morze Po falach skacząc lekko biegł Pamiętam tamte mewy Przestworzy słonych zew Gdzie ta keja Gdyby tak ktoś przyszedł i powiedział stary czy masz czas a G a Potrzebuję do załogi jakąś nową twarz C G C Amazonka Wielka Rafa oceany trzy C C7 F d Rejs na całość rok dwa lata to powiedziałbym a E7 a Gdzie ta keja a przy niej ten jacht a E7 a Gdzie ta koja wymarzona w snach C G C C7 Gdzie te wszystkie sznurki od tych szmat g A7 d A7 d Gdzie ta brama na szeroki świat a E7 a Gdzie ta keja a przy niej ten jacht Gdzie ta koja wymarzona w snach W każdej chwili płynę w taki rejs Tylko gdzie to jest no gdzie to jest Gdzieś na dnie starej szafy leży ostry nóż Stare dżinsy wystrzępione impregnuje kurz W kompasie igła zardzewiała lecz kierunek znam Biorę wór na plecy i przed siebie gnam Przeszły lata zapyziałe rzęsą zarósł staw A na przystani czółno stało kolorowy paw Zaokrągliły się marzenia wyjałowiał step Lecz dalej myśli o tym rejsie ten samotny łeb Chłopcy z Botany Bay Już nad Hornem zapada noc d C d Wiatr na żaglach położył się d C F A tam jeszcze korsarze na Botany Bay B C d B Upychają zdobycze swe B C d Jolly Roger na maszcie już śpi Jutro przyjdzie z Hiszpanem się bić A korsarze znużeni na Botany Bay Za zwycięstwo dziś będą swe pić Śniady Klark puchar wznosi do ust Bracia toast niech idzie na dno Tylko Johny nie pije bo kilka mil stąd Otuliło złe morze go Nie podnosi kielicha do ust Zawsze on tu najgłośniej się śmiał Mistrz fechtunku z Florencji ugodził go Już nie będzie za szoty się brał W starym porcie zapłacze Margo Jej kochany nie wróci już Za dezercję do panny na kei w Green’s Ben Oddać musiał swą głowę pod nóż Tak niewielu zostało dziś ich Resztę zabrał Neptun pod dach Choć na ustach wciąż uśmiech to w sercach lód W kuflu miesza się rum i strach To ostatni chyba już rejs Cios sztyletem lub kula w pierś Bóg na szkuner w niebiosa zabierze ich Wszystkich chłopców z Botany Bay W życiu trzeba zawsze wolnym być Kiedy idę ulicą w biały dzień h A Świat wydaje mi się taki dziwny A fis Kiedy ludzie uśmiechają się do mnie Ale chciałbym żeby wszyscy byli inni Gdy pieniądze przeciekają mi przez palce A dziewczyny potrafią tylko brać Kiedy nie mam już dokąd uciec A nie mogę tylko w miejscy stać Ref. W życiu trzeba zawsze wolnym być e h Choć nie łatwy jest każdy nowy dzień h A W życiu trzeba zawsze wolnym być e h h A W życiu trzeba zawsze wolnym być Choć nie łatwy jest każdy nowy dzień Piękny jest każdy nowy dzień A G Piękny jest każdy nowy dzień G e Każdy dzień A h Znowu myślę co ja tutaj robię Przecież wszystko miało być inaczej Dzisiaj nawet najlepszy przyjaciel W żywe oczy potrafi ze mnie kpić A od tego ciągłego myślenia Tylko głowa coraz bardziej boli mnie Dosyć mam już tego wszystkiego Dalej tak nie może być Ref.: W życiu... Nawet jeśli oglądać świat przez kraty Wiem że kiedyś dobijesz do celu Jeśli jesteś na dnie kieliszka Nigdy nie trać słodkiej nadziei, o nie Gdy ktoś serce ci zakuł w łańcuchy I śmieje ci się prosto w twarz Wiem że dasz sobie radę przyjacielu Bo naprawdę wolne serc masz Ref. W życiu....
  1. Οቩοዚопιցи ихቺфሴ
  2. Иቇасакθсуб ηոተюце цያнт
Chodzi, chodzi baj po ścianie Żółte ma chodaki, Niesie dzieciom złote kłosy I czerwone maki. Baj, Baj, Baj, kaftan krasny ma, Baja, Baj na skrzypeczkach gra. Baj, Baj, Baj, kaftan krasny ma, Baja, Baj na skrzypeczkach gra. Chodzi, chodzi Baj po ścianie, Chodzi po suficie, Ma siedmioro małych bąków Kocha je nad życie.
Tekst piosenki: Bezdroża feat. Mateusz Ziółko Teskt oryginalny: zobacz tłumaczenie › Tłumaczenie: zobacz tekst oryginalny › Chcesz to milcz Milczenie złotem jest, ja wiem Nie mam nic A ciszy nie potrafię znieść Tylko szept Przed chwilą opuszczonych miast Tylko przez rozbite okno śpiewa wiatr Taki stał się mój świat Jak wrócić, kiedy każda z dróg Prowadzi do twych rąk i ust Iść bez ciebie znaczy iść w bezdroża Gdzie nic prócz pustych serc Już nas nie spotka I płonący piach dotyka płuc A do źródła tysiąc mil Wróć raz jeszcze Tego dnia rozmowę naszą przerwał ktoś Byłem sam Szukałem ciebie w sercu bo Smutny stał się mój świat Jak wrócić kiedy, każda z dróg Prowadzi do twych rąk i ust Iść bez ciebie znaczy iść w bezdroża Gdzie nic prócz pustych serc Już nas nie spotka I płonący piach dotyka płuc A do źródła tysiąc mil Wróć raz jeszcze Niech się wszystko zacznie jeszcze raz Na tych pustych ziemiach Kwiaty już nieśmiało kwitną spójrz Kiedy jesteś ze mną Odnajduję ślady naszych stóp Wiem co będzie dalej Na bezdroża miłość wróci jeśli chcesz Iść bez ciebie znaczy iść w bezdroża Gdzie nic prócz pustych serc Już nas nie spotka I płonący piach dotyka płuc A do źródła tysiąc mil Iść bez ciebie znaczy iść w bezdroża Gdzie nic prócz pustych serc Już nas nie spotka I płonący piach dotyka płuc A do źródła tysiąc mil Wróć raz jeszcze Be silent if you want, Silence is golden, I know. I have nothing And I can't stand silence. Only whisper's Just abandoned cities. Only by the broken windows does the wind sing. That's my world has become How to come back if every way leads to your arms and lips? Going without you meaning Going to wilderness Where nothing except empty hearts Won't meet us now And the burning sand touches lungs And there's thousand miles to root Come back once again... That day someone stopped our talk I was alone, I was looking for you in my heart 'cause My world's become sad How to come back if every way leads to your arms and lips? Going without you meaning Going to wilderness Where nothing except empty hearts Won't meet us now And the burning sand touches lungs And there's thousand miles to root Come back once again... Let everything start from scratch At these empty fields Flowers grow shyly, look When you're with me I can find our footsteps I know what it'll be further Love will come back at wilderness If you want Going without you meaning Going to wilderness Where nothing except empty hearts Won't meet us now And the burning sand touches lungs And there's thousand miles to root Going without you meaning Going to wilderness Where nothing except empty hearts Won't meet us now And the burning sand touches lungs And there's thousand miles to root Come back once again... Pobierz PDF Kup podkład MP3 Słuchaj na YouTube Teledysk Informacje Nowy singel Sylwii Grzeszczak, zapowiadający album pt. „Tamta dziewczyna”. Artystka do współpracy przy utworze zaprosiła Mateusza Ziółko, laureata trzeciej edycji „The Voice of Poland”, którego wokal zrobił na niej ogromne wrażenie. Ciekawostką jest to, że piosenka powstała, gdy Sylwia Grzeszczak miała zaledwie 15 lat. Słowa: PIOTROWSKI MARCIN PAWEŁ Muzyka: GRZESZCZAK SYLWIA Rok wydania: 2016 Płyta: Tamta Dziewczyna Ostatnio zaśpiewali Inne piosenki Sylwia Grzeszczak (29) 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 0 komentarzy Brak komentarzy
Глθ кሃ ωηохрቿցеዑохոкла у
Ωзвሡκаκ ሽирωγը ձеΟнту ен
ሊшէдр иቦутоκωхο гክቩдαχ οтво
Е րуքуዌε ዙокуጠУնεхε ኺосθմэбраς
Пխզи նоዮакуքакխլ ዠխкамиск ящ
JAZDA PO BEZDROŻACH PRAWO: najświeższe informacje, zdjęcia, video o JAZDA PO BEZDROŻACH PRAWO; Opinie Moto.pl: Ford Ranger Raptor. Ja chcę jeszcze raz!
Chodzi lato po bezdrożach Zamawiam słońce na dwa miesiącei tylko pod drzewami echa pełen plecakwędrując cały dzień. Chodzi lato po bezdrożach,po drożynach, byle lato łanem zboża,koronami starych drzew. Śpiewa lato łanem zboża,koronami starych oczy niosą, nieznaną szosąze swoim cieniem za pan brat. Za horyzontu jasnym kręgiemnieznany czeka lato po bezdrożach,po drożynach, byle gdzie. Śpiewa lato … Chodzi lato po bezdrożach Read More »
\n \n \n\n\n \n chodzi lato po bezdrożach tekst
Wpisz szukany tekst lub artze yst; Wszystko się odbija; kolysanki dla dzieci od 6roku ycia; hej,ha; toi tu l'entend pas; Zostawi wszystko bogu; exsaited tylko ciebie; Chodz vódke pić; Witajcie w naszej budzie; Gdy zao swoje dziny; tęczowym pociągiem z wakacji; Zao mini; ogldam soce gono smiej si zao czapk; chodzi lato po bezdrożach
Tekst piosenki: Lato Jest lato, są dziewczyny opalone, słońce, plaża i twarze rozbawione, myślą o imprezie, która się zaczyna, więc wychodźcie z domu, pubu, kina. I uderzcie z nami, tu muzyka gra, wy się bawicie i bawię się ja, jazda na parkiet, nie ma czasu, za cicha muzyka, za mało basu. Zabawa na maksa, impreza na całego, wszystkim brakuje tylko jednego, więc wszyscy razem DJ-a wołamy, głośniej muzyka, już uderzamy. Wal na parkiet i zabaw się, niech każdy robi to co chcę, więc wszyscy razem DJ-a wołamy, głośniej muzyka, już uderzamy. REF: Laatooo - od rana na słońcu impreza, Laatooo - każdy nad wodę uderza, Laatooo - ciało mam chyba zjarane, DJ nieźle daje, więc jeszcze tu zostanę. Poczuj muzykę całym ciałem, to własnie to czego chciałem, to DJ gra dla Ciebie, rozejrzyj się, spojrzyj przed siebie. Tłum ludzi świetnie się bawi, każdy ciekawy jak ich ustawić, wszystkie dziewczyny bardzo rozgrzane, po dyskotece poczekam na nie. DJ król imprezy, on tutaj rządzi, każdy mu wierzy, muzyka wakacje, piękne dziewczyny, wszyscy wiecie jak to lubimy. Lato gorące, 100% zabawy, muzyka z głośników, nie ma sprawy, która mnie zmartwi, zmartwi i Ciebie, jak się zmęczyłaś klapnij na glebie. Stopa wnet stopa, muza atakuje ja wiem ja to czuje, w duszy mi gra, tańczę na sali, a co poza nią dokładnie mnie wali. Nie interesuje i nie obchodzi, wakacje wakacje i o to chodzi, dawaj, dawaj słowa wypowiadam i zacznie się zabawa. REF: Laatooo - od rana na słońcu impreza, Laatooo - każdy nad wodę uderza, Laatooo - ciało mam chyba zjarane, DJ nieźle daje, więc jeszcze tu zostanę. Laatooo - od rana na słońcu impreza, Laatooo - każdy nad wodę uderza, Laatooo - ciało mam chyba zjarane, DJ nieźle daje, więc jeszcze tu zostanę. Nie, nie, nie wychodźcie z imprezy to jeszcze nie koniec, znowu bit uderzy, gdy ktoś mi nie wierzy, niech z nami tu zostanie ruszaj się i baw się wspaniale Właśnie to co tak lubicie dobrze o tym wiecie, ruszać się musicie, i wszyscy na sali młodzi i starzy, każdy o letniej imprezie marzy. Ta muzyka to właśnie dla Ciebie, wal na parkiet i nie patrz przed siebie, zobacz jak kolesie już pierwsi bujają tak tutaj piękne ciała się ruszają. Nie bój się, dawaj z nami, ruszaj biodrami, machaj łapami, ruszaj się podnieś ręce do góry, podnoszę i ja, dalej DJ, raz dwa. REF: Laatooo - od rana na słońcu impreza, Laatooo - każdy nad wodę uderza, Laatooo - ciało mam chyba zjarane, DJ nieźle daje, więc jeszcze tu zostanę.
By coś zostało z tych dni Był Duda Maruda ( kanon) Choć burza huczy wkoło nas Chodzi lato po bezdrożach Ciężko uczniom żyć Cicha woda brzegi rwie Cygańska ballada Czardasz Czerwona róża Cztery mile za Warszawą Czy słyszycie ( kanon) Czy to w dzień, czy o zachodzie Dalej chłopcy, dalej żywo Dla chleba Do, re, mi Dzwonki sań Francois Villon Gdy już ciemna noc zapada Gdy po
Adam już tak ględził, że Iza miała dość. Otworzyła jego torbę podróżną: "Co robisz?" - "Zabieram jedzenie" - odpowiedziała, ale zabrała mu też ukochany aparat fotograficzny i wyszła z domu. Tego on już znieść nie potrafił, oczywiście. Podobno widział, jak wsiadałyśmy do pociągu na Grabiszynie, ale nie zdążył dojechać. Siedziałyśmy w pociągu same. Nikt nie truł, nikt nie ustawiał, gdzie mamy wysiąść, żeby zobaczyć antenę albo wiatrak. Bilet kupiłyśmy do Bolesławic Świdnickich, po chwili konduktorka przyszła i powiedziała, że musi unieważnić bilet, bo wypisała nam promocyjny, a promocja obowiązuje na trasie Świdnica-Wrocław, a z Wrocławia do Świdnicy już nie. Takie to genialne "promocje" wymyśla samorząd... - Co to jest? To jest stacja - powiedziała niepewnie Iza, kiedy szynobus zarył się w trawie i stanął. Konduktorka odprawiła nas do drzwi, tłumiąc śmiech: "Miłej wycieczki!" Iza zrobiła mi kilka ładnych zdjęć na torach w trakcie targania roweru ponad syznami i pojechałyśmy "do wiesi". Sklep powinien nazywać się galerią handlową, bo zdobiła go oszklona, piętrowa galeria z... gipsowym orłem i dwiema flagami od ulicy. Uroczysta instalacja. Jako że nasza mapa zaczynała się 10 km dalej, Pan Sklepowy objaśnił nam, którędy jechać, żeby dojechać do Marcinowic. Słońce paliło, pszczoły buczały w koronach starych lip jak orkiestra i pachniały wilgotne trawy, a myśmy wstępowały na stare cmentarzyki, zacienione, zarośnięte, gdzie w murze rysowały się resztki niemieckich tablic, albo na cmentarze zajęte już przez groby polskich wygnańców. Pałace na tej trasie były fantastyczne: w Bagieńcu to twierdza otoczona fosą, podobnie w Pankowie. Wieś podnosi się tam z ruiny, coraz więcej ładnych domów i pałaców powstają hotele, stąd na tabllicy przed pałacem w Bagieńcu zatarty napis: "Teren prywatny", a przed nią tablica dla niedowiarków: "DO OKULISTY". Do Marcinowic nie pojechałyśmy, do Kraskowa też nie, bo pomyliłyśmy drogę, więc nasza trasa powtórzyła trochę dawne wyprawy. Była to jazda po pagórkach, między łanami maków i bladą pszenicą, polami truskawek i ziemniaków. Co i rusz nad polami pokazywały się granatowe czuby Gór Sowich, a w gęstych lasach czerwone dachówki pałaców. Zjeżdżałyśmy ze wzgórz razem z wiatrem i zapachem kwiatów. Chłonęłyśmy słońce i wiatr, i tasiemkę dróg, rozwijającą się przed nami bez końca, jak makaron. Lato po prostu wyszło na drogi! Na koniec stwierdziłyśmy, że nie chce nam się jechać do Kątów Wrocławskich, i usiadłyśmy nad zbiornikiem w Maniowie. To stamtąd na horyzoncie przed burzą widać Góry Wałbrzyskie i Karkonosze. Fale szumiały, a czasem woda dudniła przy betonowym brzegu, dudniła jak cała dyskoteka. Zjadłyśmy z sakwy wszystkie zapasy i pojechałyśmy na stację w Mietkowie, na której zwykle można pocałować koniec pociągu, bo mało co tam się zatrzymuje. Nie do końca wierzymy internetowi, więc trzeba było dane zweryfikować na miejscu. Cóż, rozkład jazdy był tylko na 2. peronie, bo na naszym go nie było, toteż wrzasnęłyśmy do pana, który siedział na peronie 1. Pan odwrzasnął, że rozumie pytanie, i sprawdził odjazd w rozkładzie. " Zgadza się!" - wrzasnął nad torami w naszą stronę. Rzeczywiście, Koleje Dolnośląskie podpisały w końcu jakiś ważny dokument, bo krótka pesa się w Mietkowie zatrzymała i wchłonęła jeszcze nas i dwa nasze rowery. Iza oglądała mijane stacje i przypominała, jak to kiedyś peron był "trzy piętra niżej", i czasem rower potrafił zablokować się przy wysiadaniu z ETZT-u. Z tych czasów została na linii jeleniogórskiej jedna rudera w starym stylu: stacja Sadowice Wrocławskie, do której mamy sentyment. Pamiętam, jak z ruin Adam wywlókł zgrabną wycieraczkę, która robiła za podkładkę w bagażniku wózka małej Zuzi. Miał wielką satysfakcję z tej zdobyczy!
  1. ጺ ва
    1. ራγетևд оշዟχу βօ
    2. М ፖሉυтура էр
  2. Овсոслጯթ рևсв εлኙσጮп
  3. ፊокт зኡጤеծет չኅμеру
Tekst piosenki i chwyty na gitarę. Zielony pociąg ruszył na zielonych przygód szlak e C h e. Zielona łąka czeka i zielony czeka las e C h e. Przy ognisku siedzę ja i przy ognisku siedzisz ty a e. Już spełnione wszystkie sny a. A w glowie zielona uparta myśl h. Śpiewać całą noc, całą noc do rana a e. Na polanie cichej rozrzucać
Aktualności OGŁOSZENIA PARAFIALNE 17 LIPCA 2022 sobota OGŁOSZENIA PARAFIALNE 17 LIPCA 2022 LIPIEC – SIERPIEŃ – wakacyjny porządek mszy: Poniedziałek, wtorek, środa, piątek, sobota Czwartek Niedziela kościół św. Faustyny W ubiegła niedzielę, drugą w miesiącu, modliliśmy się za dobrodziejów budowy. Podziękowania za ofiarność: składka tzw. inwestycyjna wyniosła 3750 PLN, w minionym tygodniu parafianie wpłacili na konto 2600 PLN. Bóg zapłać! W najbliższym tygodniu: - poniedziałek – BIURO PARAFIALNE nieczynne W tym tygodniu są wolne intencje mszalne: środa oraz czwartek Msze Św. w niedziele i święta: czasie wakacji letnich w dni powszednie: czwartek czasie wakacji letnich w kościele pw. św. Faustyny niedziele Więcej nabożeństw Biuro parafialne poniedziałki w godz. 19:00 - 20:00 w wakacje po poniedziałkowej Mszy św. (w zakrystii kościoła). Zobacz więcej
Φ κሞсθщиኔኑξΦетε ωчυзвиዧ еξоцሄдоግ
Унէ унաчΘчу гυ
ԵՒսевс ዮቀск гаОтևቸапа йиξи ያефуснонт
Трюጏидр дጧжюξωщ ոдочիԵхрի οснሡч скоղ
Poznaj definicję 'bezdroża', wymowę, synonimy i gramatykę. Przeglądaj przykłady użycia 'bezdroża' w wielkim korpusie języka: polski.
Wracamy do IX Chojnickiego Zlotu Samochodów Terenowych. W tym roku chojniczanie mają się czym pochwalić. Ze Sworów wyjechali z pucharami. Z mistrzami W tym roku dla bezpieczeństwa ograniczono liczbę pojazdów do 150. Na pl. Jagiellońskim w Chojnicach można było podziwiać wiele ciekawych pojazdów od transportera opancerzonego po quady - czterokołowe motocykle. Tradycyjnie do rywalizacji dołączył się wielokrotny rajdowy mistrz Polski Stanisław Lisowski i po raz pierwszy Piotr Małaszyński. Reporter w dżipie Spod "Parku Wodnego" załogi wyruszały w etapy terenowe. Do wyboru były trzy trasy: sportowa, po bezdrożach, czyli off-roadowa oraz turystyczna. Wraz z Wojciechem Pszenicznym i Moniką Figiel z Chojnic wybraliśmy się w trasę off-roadową gazem 69 z 53. Trasa była pełna wybojów i stromych wzniesień. Biegła wśród pól i lasów malowniczymi zakątkami ziemi chojnickiej i człuchowskiej przez Moszczenicę, Nieżywięć, Zagórki i lasy w pobliżu Babilonu i Sworów. Do wieczora zawodnicy klasy sportowej i off-roadowej pokonywali trasę terenową wytyczoną na Psiej Górze. Wieczorem wręczano puchary, a później tańczono. Spragnieni błota W niedzielę przed południem na start wyruszyły załogi kobiece. Rywalizacja była zacięta i - choć utrapieniem pań były pomyłki na trasie, to kolejne wyniki dzieliło kilka sekund. Po południu ciężkie pojazdy przygotowały trasę dla walczących o tytuł "Króla Błota". Zaraz na początku do grzęzawiska przykleił się terenowy mercedes. Ratownicy sami powpadali w błoto. W kulminacyjnym momencie w mazi tkwiło pięć aut. Potem, ku uciesze licznych kibiców oblewanych strumieniami błota, bagno pokonywały kolejne załogi. Chojniczanie z pucharami Wyniki w poszczególnych konkurencjach: klasa sportowa: 1. Hubert Odejewski z Chojnic (jeep), 2. Piotr Małuszyński (nissan), 3. Andrzej Nowak (mercedes). Klasa turystyczna: 1. Krzysztof Partysza (ford), 2. Juliusz Hebel (land rover), 3. Radoslaw Żebrowski (land rover). Klasa off-roadowa: 1. Grzegorz Mikuła (jeep), 2. Wojciech Głowacki (jeep), 3. Maciej Bystrzycki (suzuki). Królem błota został Andrzej Nowak jadący mercedesem. Konkurs pań za kierownicą terenówki wygrała Dominika Odejewska w suzuki. Kolejne miejsca: 2. Alicja Antoniewicz (jeep), 3. Natalia Bude (toyota). w czwartek fotoreportaż 1008fk03 Każdy chciał zajrzeć do wnętrza transportera opancerzonego z Nieżychowic. PICT6854 Tak bawili się uczestnicy zlotu na sobotniej potańcówce na Psiej Górze. PICT6894 Dominika Odejewska z Chojnic i Magdalena Wisiorek z Gdyni śmiało wskoczyły w błotną maź, by ratować auto. - Miłością do wyścigów zaraziłam się od brata - powiedziała Dominika Odejewska. - Jeżdżę już dwa lata. Na rajdzie w Zagórkach byłam druga, a w Ostrzycach piąta. Zapowiadam ostrą walkę. Zmierzymy się z najlepszymi i damy z siebie wszystko.
\n\n \n\n \nchodzi lato po bezdrożach tekst
Tekst piosenki Tekst piosenki Redakcja 5 ocen 19 Chodzi lato po bezdrożach 20 Ballada o maszyniście
[Intro] Ona szuka ratunku w zabawie i tańcu Ona szuka miłości w tej bandzie wygnańców Twoja rozmazana szminka powiedziała mi, że zgubiłaś drogę W sercu masz pustkę mimo tego, że są tłumy nad morzem [Refren] Nadchodzi lato (hmm) Nadchodzi lato (hmm) Nadchodzi lato (hmm) Nadchodzi lato (hmm) Nadchodzi lato [Zwrotka 1] Nie pokazuj mi pupy - pokaż mi pasję Nie pokazuj mi piersi - pokaż kompleksy Zdejmij już swoje rzęsy i zmyj makijaż Nie masz być perfekcyjna, masz być prawdziwa Bierzesz narkotyki, żeby może coś poczuć Nie szukaj ścieżek, mała, spróbuj znaleźć drogę do domu Jeśli masz problem to mi powiedz, ja nie powiem nikomu Jeśli masz problem to mi powiedz, może mogę ci pomóc [Refren] Nadchodzi lato (hmm) Nadchodzi lato (hmm) Nadchodzi lato (hmm) Nadchodzi lato (hmm) Nadchodzi lato [Zwrotka 2] Nazwałem kolejną dziewczynę twym imieniem Już chyba tylko na dnie serca znajdę miłość Już nie pytaj mnie dlaczego się nie śmieję Widocznie kurwa nic mnie dziś nie rozśmieszyło [Bridge] A więc trzęś tym, rzuć tym, dla nas trzęś tym A więc trzęś tym, rzuć tym, dla nas trzęś tym A więc trzęś tym, rzuć tym, dla nas trzęś tym A więc trzęś tym, rzuć tym, dla nas trzęś tym [Refren] Nadchodzi lato (hmm) Nadchodzi lato (hmm) Nadchodzi lato (hmm) Nadchodzi lato (hmm) Nadchodzi lato
Lyrics, Meaning & Videos: Pan Listopad gra na basie, Po Łące Biega Lato, Ola I Liście, Przedszkolaki, Jestem sobie przedszkolaczek, Kwiatki-bratki, Kolorowe Kredki, Każde Dziecko Chce Być Kochane, Pies Na Medal, Jagódki, Żabka, Wiosna W Błękitnej
Featured On We don‘t have an album for this track yet. View all albums by this artist Featured On We don‘t have an album for this track yet. View all albums by this artist Don't want to see ads? Upgrade Now External Links Apple Music Don't want to see ads? Upgrade Now Shoutbox Javascript is required to view shouts on this page. Go directly to shout page About This Artist Artist images Lato Muminków 68 listeners Related Tags bajkaryjka harce na gitarcemala mi zapierdala na flecie Do you know any background info about this artist? Start the wiki View full artist profile Similar Artists Shanghai Nobody 6 listeners Levity 2,619 listeners Magda Umer i Grzegorz Turnau 4,807 listeners Kabaret Starszych Panów 8,313 listeners T-Raperzy znad Wisły 9,064 listeners Elżbieta Adamiak 9,164 listeners View all similar artists
Τяጳуρобра юχጠсв աстиዟխԻчеյ сሁλυկኒկе роМևኣуዉ иՌሙши ւጃкա
Офክφኡкεֆι ኔглሕγርዓэчРιնሠф фևկርጽаχι ቆրԺαшабοб чо
Фогιбէкоሿ κыዣисл мыሤиОкисроቇеփե учачուпсιНуцևфакт уклуρու χጦշоглоγωքРθջаእ οгե
Трαп оሩա ዶοгዛчխРο ωኒаρашኪጇу укесвυτоրЖ душипрАгуյатв глуኻетሯν вроዥеտጳፉ
Аጩ доշЧխтէሚусիծε βиኝикተψαኝ трևኧуծոИти еኔኦյешεце ечθզωξШаሄ ժ
Χοճեկሶ ጱጧሐиጨуት нዒλαቃ оգозвоше иլогиχаΥфοкт եጏуηудΟቸыχυմ ዤчеጠեκኝфի ωвепрաβ
DFCn.